Bohaterowie są wkurzeni
Wkurzeni bohaterowie. Rosyjscy bandyci wracają z wojny. I lepiej im nie wchodzić w drogę
Wiktora Sawwinowa we wsi znali wszyscy i wszyscy się go bali. Mimo że niestary (35 lat), sporą część życia spędził za kratami. Sądzono go za kradzieże, rozboje, pobicia i groźby zabójstwa. Kiedy nie siedział, wracał do rodzinnej Kutany, która leży na bezdrożach wschodniej Syberii, 800 km od Jakucka. 100 domów, 12 uliczek, 700 mieszkańców. O takich miejscach mówi się: koniec świata. Wydawało się, że miejscowi będą mieli z Sawwinowem spokój na dłuższy czas. W 2020 r. został skazany na dziewięć i pół roku więzienia za zadźganie nożem kobiety. Odsiedział jednak tylko niewielką część wyroku. Prosto z więzienia zaciągnął się na wojnę w Ukrainie. I po sześciu miesiącach walk był wolnym człowiekiem. Wrócił. Cała wieś znów zaczęła się bać. Może poza nauczycielką Walentyną Fiodorową.
– Lubiła pracę w szkole, kochała uczniów, absolwentów. Dlatego nie chciała się wyprowadzić z Kutany – opowiada jej córka.
Show
64-letnia Walentyna wychowała tu całe pokolenia – uczyła od 1987 r. Była wielokrotnie odznaczana przez władze lokalne i centralne. A niedawno została laureatką konkursu „Najlepszy nauczyciel Rosji”, co w maleńkiej osadzie było wielkim wydarzeniem. Jednak szacunek, którym była otoczona Walentyna, nie powstrzymał Sawwinowa. – Nie pokazano nam nawet ciała mamy, tak bardzo było oszpecone – mówi córka.
Sawwinow to jeden z kilkudziesięciu tysięcy osadzonych, którzy ruszyli na front.
Na początku rosyjscy wojskowi liczyli na błyskawiczny sukces w wojnie z Ukrainą. Gdy się jednak okazało, że armia radzi sobie marnie, zaczęto szukać rozwiązań ratunkowych.
Ludzi miał dostarczyć Jewgienij Prigożyn, biznesmen i założyciel Grupy Wagnera – prywatnej armii, którą Rosja wykorzystywała do zabezpieczania swoich interesów w Afryce i na Bliskim Wschodzie.