Co się śni Xi
Co się śni Xi, który właśnie jest w Europie? Rosja to parawan, UE ma być „dobrym Zachodem”
Przewodniczący Xi Jinping powtarza, że „świat doświadcza burzliwych przemian, niewidzianych od stulecia”. Ta poetycka fraza dobrze oddaje chińską perspektywę. Według niej obecny ład jest „chwilową anomalią”, powstałą w wyniku zachodniego kolonializmu i neokolonializmu. W chińskiej historii wyobrażonej to Azja (czytaj: Chiny) do XIX w. była centrum świata, a potem przyszli źli Brytyjczycy, Francuzi, Amerykanie. Urządzili glob po swojemu i postawili wszystko na głowie. W Chinach ta „anomalia” skończyła się wraz ze zwycięstwem komunistów w 1949 r. Ale gdzie indziej trwa, co widać chociażby po składzie Rady Bezpieczeństwa ONZ czy utrzymującej się przewadze Zachodu – zwłaszcza Stanów Zjednoczonych – w instytucjach międzynarodowych.
To się jednak wkrótce skończy, o czym Chiny są przekonane przynajmniej od czasów światowego kryzysu w 2008 r. Pekin zresztą chce ten proces upadku systemu przyspieszyć. Służą do tego takie instrumenty jak Szanghajska Organizacja Współpracy, format BRICS czy Azjatycki Bank Inwestycji Infrastrukturalnych (AIIB). Plus polityczne inicjatywy, z najsłynniejszym Jedwabnym Pasem i Szlakiem na czele.
Wszystko to nadbudowane jest Xijinpingowską wizją „wspólnego przeznaczenia ludzkości” czy łagodniej „wizją wspólnej przyszłości”. Chodzi o stworzenie lepszego świata suwerennych państw, nienapadających na siebie, niesankcjonujących się wzajemnie, nienarzucających swoich modeli społeczno-politycznych (tak, tak, to wszystko są aluzje do amerykańskiego imperializmu). Za to współpracujących w imię wspólnych korzyści.
W tej sielankowej wizji Chiny byłyby primus inter pares w Azji, potem na całym globie. Tego ostatniego chińscy przywódcy nie mówią już wprost, bo też w chińskim świecie rozumie się to samo przez się.