W jednym z moskiewskich bloków doszło do wybuchu. Był na tyle silny, że skruszeniu i wybrzuszeniu uległa zewnętrzna ściana wieżowca. W Polsce już by blok ewakuowano. Okazuje się, że nie był to żaden ukraiński dron dalekiego zasięgu. Wybuchła… lodówka! Lodówka stała przy grzejniku elektrycznym, do eksplozji doszło przy wycieku czynnika chłodzącego. To wersja oficjalna, bo naszym zdaniem lodówka mogła eksplodować z innego powodu – wiadomo, co się przed 9 maja w niej gromadzi…
Czytaj też: Zaskakujący ruch Amerykanów. Ukraińcy mogą zyskać, i to podwójnie
Biełgorod zbombardowany. Przez Rosjan
Rosyjski samolot atakujący ukraiński Charków bombami szybującymi ponownie zbombardował rosyjski Biełgorod. Już raz się to zdarzyło, w bardzo podobnych okolicznościach. Dowcip polega na tym, że oba miasta dzieli 68 km, a bomby szybujące zrzuca się z wysokości ok. 10 tys. m z lotu poziomego. Jeśli po zrzucie skrzydła bomby się rozłożą, to bomba przeleci 70–75 km, a jeśli się nie rozłożą – spadnie na ziemię po 7–8 km. Celowanie tymi bombami nie musi być dokładne, wystarczy, gdy zostaną zrzucone mniej więcej w określonym rejonie, bo i tak na cel naprowadzają się z użyciem odbiornika GPS.
W samolotach F-16, które zrzucają bardzo podobne bomby JDAM, system pokazuje w kabinie, kiedy samolot wleci w strefę możliwego zrzutu. Na rosyjskich Su-34, żeby ustalić moment zrzutu, najwyraźniej wybiera się charakterystyczny obiekt terenowy.