Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Reformator prezydentem Iranu. Reżim zyskuje łagodniejszą twarz, ale czy to naprawdę coś zmienia?

Masud Pezeszkian nowym prezydentem Iranu Masud Pezeszkian nowym prezydentem Iranu Sobhan Farajvan/Pacific Press/Shutterstock / East News
Wybory prezydenckie w Iranie to w dużym stopniu spektakl w sensie dosłownym, wyreżyserowany przez niewybieralne instytucje Republiki Islamskiej. Czy prezydentura Masuda Pezeszkiana z obozu reformatorów coś zmieni? Z punktu widzenia reżimu są plusy i minusy.

Iran ma nowego prezydenta – po piątkowej, drugiej turze wyborów został nim 69-letni Masud Pezeszkian, jedyny kandydat obozu reformatorskiego dopuszczony do startu w głosowaniu. Pokonał on w procentowym stosunku 53–43 skrajnie konserwatywnego Sajida Dżaliliego. Wybory odbyły się w przyspieszonym trybie po tym, jak w maju w katastrofie helikoptera zginał dotychczasowy prezydent Iranu Ebrahim Raisi.

Wybory prezydenckie w Iranie to w dużym stopniu spektakl w sensie dosłownym, wyreżyserowany przez niewybieralne instytucje Republiki Islamskiej. A konkretniej przez Najwyższego Przywódcę, stojącego w tym systemie ponad prezydentem, oraz Radę Strażników, która w swoim 12-osobowym składzie weryfikuje chętnych do startu w wyborach pod kątem ich zgodności z zasadami islamskiej rewolucji.

Pięciu reżimowców i jeden reformator

Do startu w tych wyborach zgłosiło się 80 kandydatów, ale 74 z nich okazało się „niegodnych”. Pozostała szóstka była dość jednolita – pięciu z nich reprezentowało „zdrową tkankę” zamordystycznego reżimu, jeden – właśnie zwycięski Pezeszkian – wywodził się z tzw. obozu reformatorów, do którego należy m.in. były prezydent Mohammad Chatami i przywódcy Zielonego Ruchu, który zatrząsnął reżimem w 2009 r.

Przy czym obóz reformatorski to nie jest realna opozycja wobec islamskiego reżimu. Oczywiście, jego przedstawiciele od lat zgłaszają potrzebę zmian, szczególnie w dziedzinie poszanowania praw człowieka i generalnej poprawy stosunków z Zachodem.

Reklama