Ukraina i Stany Zjednoczone w końcu podpisały długo wyczekiwaną umowę surowcową, na której z jakichś względów zależało Donaldowi Trumpowi. Ze strony ukraińskiej umowę podpisała Julia Swyrydienko, wicepremier Ukrainy, a z amerykańskiej – Scott Bessent, sekretarz skarbu. Ta umowa jest raczej symboliczna, najpierw trzeba znaleźć firmy, które podejmą się wydobycia interesujących Stany Zjednoczone minerałów, a następnie załatwić wywóz urobku.
To nie jest jedyna umowa podpisana tego dnia. Drugi dokument dotyczy wzajemnej pomocy gospodarczej, dzięki niemu amerykańskie firmy mogą operować w Ukrainie na preferencyjnych zasadach. Najważniejszą częścią umowy jest jednak punkt mówiący o ustanowieniu funduszu odbudowy Ukrainy. Jak powiedział Scott Bessent, obie umowy angażują Stany Zjednoczone w Ukrainie, co powinno odstraszyć „złych aktorów” występujących na arenie międzynarodowej.
Czytaj także: Dlaczego Putin nagle chce rozmawiać o pokoju. Szokuje, ale to blef
Czołowi rosyjscy politycy wciąż utrzymują, że celem Rosji jest nadal kapitulacja Ukrainy i tylko pod tym warunkiem zaakceptują jakiekolwiek porozumienie pokojowe. Sam Putin odrzucił nowy siedmiopunktowy plan amerykański, ponownie żądając oddania czterech obwodów ukraińskich w całości, choć Rosja panuje jedynie nad całym obwodem ługańskim; donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego Rosjanie mają tylko części. Oczywiście te żądania to taka zmyłka, bo wiadomo, że Ukraińcy je odrzucą i cała wina za brak porozumienia pokojowego spadnie na nich. Ponadto wspomina się o