Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kanclerz Merz w Białym Domu. Na twardszy kurs Trumpa wobec Rosji nie ma co liczyć

Friedrich Merz i Donald Trump w Gabinecie Owalnym, 5 czerwca 2025 r. Friedrich Merz i Donald Trump w Gabinecie Owalnym, 5 czerwca 2025 r. The White House / Facebook
Ilekroć Friedrich Merz sugerował, by USA wspólnie z Niemcami wywarły presję na Rosję, Donald Trump okazywał dystans i wątpliwości.

Kanclerz Niemiec Friedrich Merz spotkał się w czwartek w Waszyngtonie z Donaldem Trumpem. Próbował przekonać prezydenta USA do obrania twardszego kursu wobec Rosji, ale nie wygląda na to, że wiele w tym kierunku osiągnął. Niektóre wypowiedzi Trumpa w obecności gościa można by uznać za taki sygnał, gdyby je optymistycznie interpretować. Wizyta Merza była wyrazem poprawy stosunków USA z Niemcami, napiętych po powrocie Trumpa do władzy.

Do tanga trzeba dwojga

Podczas transmitowanego na żywo i otwartego dla wybranych mediów wstępnego spotkania obu przywódców w Gabinecie Owalnym Trumpa zapytano m.in. o to, czy USA będą nadal pomagać Ukrainie. Prezydent odpowiedział: „Tak, jestem z Ukrainą”. Dziennikarze dopytywali, czy wobec odmowy zawieszenia broni przez Putina gotów jest wywrzeć na niego presję, i tutaj już Trump kluczył.

Zapytany, kiedy zastosuje zapowiadane ostrzejsze sankcje, odpowiedział: „Kiedy zobaczę, że jest moment, i nie dojdziemy do porozumienia”. Naciskany, czy wyznaczył Putinowi jakiś ostateczny termin, oświadczył: „To jest w mojej głowie. Kiedy zobaczę, że to (wojna) się nie kończy, będziemy bardzo twardzi”. Ale zaraz dodał: „Możliwe, że dla obu krajów. Do tanga trzeba dwojga”.

Trump prawdopodobnie doskonale zdaje sobie sprawę, że Putin gra na czas i nie ma zamiaru poważnie rozmawiać o rozejmie, więc oczekiwanie, że zmieni zdanie, nie ma sensu. Mimo to odrzuca wywarcie presji na Rosję, fałszywie przedstawiając wojnę jako konflikt symetryczny. Podczas spotkania z Merzem porównał ją do bójki przedszkolaków w piaskownicy, tak jakby nie chodziło o niczym niesprowokowaną napaść na Ukrainę, aby ją sobie podporządkować. Powiedział nawet: „Czasami lepiej pozwolić im powalczyć jakiś czas” – tak jakby przewidywał, że wojna potrwa długo.

Czytaj też: Rosjanie mrugają pierwsi, czyli jak negocjuje Kreml. Trzeba działać w sposób lustrzany

Wtórne sankcje na Rosję czekają

Ilekroć Merz sugerował, by USA wspólnie z Niemcami wywarły presję na Rosję, Trump nie przytakiwał mu, tylko okazywał dystans i wątpliwości. Nie przyłączył się do potępienia rosyjskich bombardowań ludności cywilnej i przypomnienia, że Ukraińcy celują tylko w obiekty wojskowe. Kiedy Merz powiedział, że „Ameryka ma wielką możliwość zakończenia tej wojny”, i wezwał Trumpa do wspólnego wywarcia nacisku na Rosję, ten odpowiedział tylko: „Porozmawiamy o tym”.

Merz gościł niedawno w Berlinie ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego i zgodził się pomóc mu w sfinansowaniu produkcji rakiet dalekiego zasięgu.

Od kilku tygodni w Kongresie czeka projekt ustawy o tzw. wtórnych sankcjach na Rosję. Przewidywałyby podniesienie o 500 proc. taryf celnych na kraje wspomagające ją poprzez zakupy ropy i dostarczanie broni, czyli np. Chiny, Indie i Iran. Ustawę popiera zdecydowana większość członków Senatu w obu partiach i byłaby ona dla prezydenta poręcznym narzędziem dodatkowo uzasadniającym sankcje. Republikańskie kierownictwo Senatu (GOP ma tu większość) czeka jednak na zielone światło, by ustawę poddać pod głosowanie. A Trump go nie zapala.

Zapytany o to na spotkaniu z Merzem, odpowiedział: „Oni działają pod moim kierunkiem. Chcą, żebym ja zdecydował. A to bardzo surowa ustawa”. W istocie więc kurs Trumpa wobec Rosji się nie zmienia. Prezydent udaje, że czeka na ustępstwa Putina, które nie nadejdą. Nie chce go urazić, bo najbardziej zależy mu na normalizacji stosunków z Rosją.

Czytaj też: NATO ma dopieścić Trumpa. Będzie trudno i drogo. Chce więcej zer, będzie więcej zer

Trump lawiruje z cłami

Innym tematem rozmów z Merzem była wojna celna z Niemcami i całą Unią Europejską. Przed przybyciem kanclerza do Waszyngtonu weszły w życie zapowiadane przez prezydenta cła na import stali i aluminium z UE, podwyższone z 25 do 50 proc. USA są najważniejszym rynkiem dla eksportu stali europejskiej, najwięcej pochodzi z Niemiec.

Z cłami Trump lawiruje, zwykle odwołując po pewnym czasie największe podwyżki albo zmniejszając ich skalę. Mimo sporu o to na otwartym dla mediów spotkaniu w Gabinecie Owalnym przywódcy USA i Niemiec starali się okazywać sobie kurtuazję i przyjaźń. Nie poruszono kwestii niedawnej polemiki obu państw: wiceprezydent J.D. Vance skrytykował Niemcy za uznanie AfD za partię ekstremistyczną i zagrażającą demokracji, na co Merz zareagował gniewnie, mówiąc, że to sprawa jego kraju.

Merz jest ideologicznie bliższy Trumpowi niż socjaldemokrata Olaf Scholz. Reprezentuje CDU, partię centrowo-prawicową, i wprowadził restrykcje na imigrację – podobnie jak amerykański prezydent. Ważnym atutem nowego kanclerza jest także niedawna deklaracja Bundestagu, że Niemcy będą wydawać na obronę 5 proc. PKB. Być może dlatego na spotkaniu w czwartek Trump zapewnił Merza, że nie zmniejszy liczebności żołnierzy amerykańskich w Niemczech. Jest ich 44 tys. i stanowią największą część wojsk USA w Europie, liczących ok. 63 tys. żołnierzy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Dudowie uczą się codzienności. Intratna propozycja nie przyszła, pomysłu na siebie brak

Andrzej Duda jest już zainteresowany tylko kasą i dlatego stał się lobbystą – mówią jego znajomi. Państwo nie ma pomysłu na byłych prezydentów, a ich własne pomysły bywają zadziwiające.

Anna Dąbrowska
04.11.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną