Witamy w klubie
Luksusowe kluby dla elit. Gdy w Indiach ma się wielkie pieniądze, tak można odgrodzić się od tłumu
Samo bycie kimś zamożnym to w liczącym półtora miliarda ludzi kraju za mało, by się wyróżnić. Bogaci się teraz zbyt wielu, zbyt szybko. Tendencję potwierdza nawet wskaźnik Giniego, mierzący różnice majątkowe. W tym roku wynosi w Indiach 25,5, co stawia kraj wśród tych o umiarkowanych różnicach zarobkowych. Co prawda indyjscy ekonomiści krytykują metody przyjmowane do mierzenia nierówności, a rzeczywistość potwierdza, że różnice w dostępie do zasobów i dobrobytu są nad Gangesem wciąż wyraźne, ale nikt nie ma wątpliwości, że indywidualne bogactwo rośnie – widać je gołym okiem. Pandemia trochę namieszała na listach najbogatszych, ale przed rokiem indyjskie elity wróciły na ścieżkę wzrostu; w kraju mieszka już 284 dolarowych miliarderów, więcej mają tylko USA i Chiny.
Najmłodsi w gronie ultrabogaczy nad Gangesem są – według aktualnego zestawienia globalnej firmy doradczej Hurun Research Institute, specjalizującej się w rynkach Chin i Indii – założyciele serwisu do płatności internetowych Razorpay. To dwaj 34-latkowie, którzy poznali się na studiach – Shashank Kumar i Harshil Mathur. Obaj mają znakomite technologiczne wykształcenie i solidne doświadczenie w międzynarodowych korporacjach, jak Microsoft. Dostrzegli, że Indiom brakuje serwisów umożliwiających szybkie płatności online. Był 2014 r., siedem lat później ich biznes miał inwestorów z Singapuru i był wart 7,5 mld dol. Dziś każdy z założycieli posiada już majątek wart miliard dolarów netto.
Według wyliczeń tego samego ośrodka, z listy 10 najbogatszych osób świata wypadł właśnie prawdziwy indyjski gigant – Mukesh Ambani, szef grupy Reliance Industries, dobiegający siedemdziesiątki potentat, który zręcznie pomnożył fortunę odziedziczoną po ojcu. Z majątkiem wartym 104 mld dol.