Czeska tęsknota
Plan premiera Babiša. Polska traci sojusznika, Czechy skręcają w stronę populizmu
Rozmiary zwycięstwa partii ANO w wyborach parlamentarnych z 3–4 października zaskoczyły nawet jej przywódcę, 71-letniego miliardera Andreja Babiša. Ugrupowanie, którym kieruje jak własną firmą, zdobyło niemal 35 proc. głosów i 80 mandatów w dwustuosobowej Izbie Poselskiej. Jeszcze nigdy w historii tylu Czechów – niemal 2 mln – nie zagłosowało w wolnych wyborach na żadną partię.
ANO wygrała wszędzie z wyjątkiem Pragi. A w wielu regionach zgarnęła niemal połowę głosów, zwłaszcza w spauperyzowanym „pasie rdzy” na północy kraju, ciągnącym się wzdłuż granicy z Niemcami i Polską. Tam frekwencja – i tak rekordowo wysoka (69 proc.) – była najwyższa w kraju.
Babiš zmobilizował wyborców, którzy najdotkliwiej odczuli skutki prowadzonej przez centroprawicowy rząd Petra Fiali polityki zaciskania pasa. A także tych, którzy patrzą krzywym okiem na największą w Europie (w stosunku do ogółu mieszkańców) liczbę ukraińskich uchodźców. I tych, którzy boją się wojny z Rosją, ale nie chcą wydawać 5 proc. PKB na zbrojenia.
Przyszły premier już zapowiedział, że nie przeznaczy ani jednej korony z budżetu państwa na pomoc wojskową dla Kijowa. W kampanii wyborczej oświadczył także, że wycofa się z firmowanej przez ustępujący rząd Petra Fiali i prezydenta Petra Pavla inicjatywy amunicyjnej, w ramach której Czesi zorganizowali kupno na międzynarodowych rynkach ponad 2,5 mln pocisków artyleryjskich dla Ukrainy.
– Babiš nie jest prorosyjski, on nie ma żadnych interesów w Rosji – uspokaja politolog Jiří Pehe, były doradca prezydenta Václava Havla. – Z pewnością nie chce narobić sobie wrogów w Europie. Będzie po cichu pomagał Ukrainie, a mówił co innego, żeby dogodzić swoim przyjaciołom z Węgier i Słowacji.