1347. dzień wojny. Groźni towarzysze. Dlaczego Zachód wciąż nie dociska Rosji do ściany
Pentagon zgodził się na przekazanie Ukrainie pocisków skrzydlatych BGM-109 Tomahawk. Uznano, że nie naruszy to zapasów amerykańskich na tyle, by osłabić bezpieczeństwo samych Stanów Zjednoczonych. Oczywiście zapewne chodzi o niewielką liczbę tych pocisków, co specjalnie nie wpłynie na przebieg wojny, choć Rosja na pewno zadowolona nie będzie. Na zadowoleniu Rosji jednak nikomu nie zależy. Największym problemem jest teraz decyzja samego prezydenta Donalda Trumpa, który pociski może przekazać, a może też się na to nie zgodzić. Szczególnie jeśli znów nabierze się na kolejną „ofertę pokojową” Rosji, która będzie następną tanią sztuczką Putina.
W nocy ukraińskie drony zaatakowały rurociąg biegnący wokół Moskwy i zasilający miasto z różnych kierunków. Rurociąg składa się z trzech nitek, jedną transportuje się rocznie 1,6 mln ton benzyny, 2 mln ton oleju napędowego, 3 mln ton nafty (paliwa lotniczego). To ostatnie dla wszystkich podmoskiewskich lotnisk, cywilnych i wojskowych.
Ukraińcy użyli sił specjalnych podległych wywiadowi wojskowemu HUR do walki z rosyjskimi wojskami, które niemal odcięły ich pod Pokrowskiem i Myrnohradem. Do połączenia się i zamknięcia okrążenia brakuje Rosjanom jakichś 2 km. To oznacza, że korytarz, którym mogą się poruszać ukraińskie wojska oraz zaopatrzenie dla obrońców Pokrowska, jest pod ostrzałem z obu stron ze zwykłej broni strzeleckiej. Sytuacja stała się więc dramatyczna i w zasadzie powinna zostać zarządzona ewakuacja wojsk z tych dwóch miast. Tymczasem ukraińskie dowództwo rzuca elitarne siły do walki o przywrócenie pewniejszego połączenia z obrońcami Pokrowska. Z drugiej strony mówi się, że siły specjalne Ukrainy, po poniesionych stratach i w kolejnych uzupełnieniach, straciły elitarny charakter. Ciekawostką jest, że w czasie tych walk część specjalsów wysadzono za rosyjskimi pozycjami obronnymi, używając do tego śmigłowców Sikorsky S-70 Blackhawk.