Wyścigowiec
Filip Turek: rasista, kolekcjoner sztyletów SS, przemocowiec. Będzie szefem czeskiego MSZ?
Wysoki, z twarzy przypomina Dolpha Lundgrena, aktora filmów akcji. Nie lubi ochrony środowiska oraz ludzi o innym kolorze skóry. I bardzo chciałby zostać ministrem spraw zagranicznych Republiki Czeskiej, choćby dlatego, że jest już europosłem. Jednak długa lista afer, jakie ciągną się za Filipem Turkiem, 40-letnim honorowym przewodniczącym partii Motoristé sobě (Kierowcy dla siebie) i medialną twarzą tego ugrupowania, może mu to skutecznie uniemożliwić.
Chociaż w październikowych wyborach Kierowcy zajęli ostatnie z miejsc nad progiem i wprowadzili do 200-osobowej izby niższej czeskiego parlamentu raptem 13 deputowanych, to mają powody do radości. Młode, założone dwa lata temu ugrupowanie nie tylko po raz pierwszy zdobyło mandaty, ale też znalazło się – jako najmniejszy partner – w obozie wygranych.
Zwycięzca tych wyborów, ruch ANO oligarchy Andreja Babiša, zaprosił bowiem Kierowców (razem z antyunijną partią SPD) do tworzonego przez siebie rządu i zaproponował im kilka ważnych resortów: kultury i sportu, prewencji i zdrowia, środowiska oraz spraw zagranicznych.
Kilka dni po ogłoszeniu kandydatury Turka na to ostatnie stanowisko portal internetowy Deník N opublikował screeny jego wykasowanych wpisów z mediów społecznościowych: najstarsze z nich sprzed blisko 20 lat, najnowsze – sprzed roku. Turek określa w nich Baracka Obamę mianem „czarnucha”, trywializuje zbrodnie nazistowskich Niemiec i Adolfa Hitlera. Wyraża też wsparcie dla czeskich neonazistów, którzy kilkanaście lat temu podpalili dwuletnią romską dziewczynkę. Wśród wpisów z Twittera i Facebooka nie brakuje też jednoznacznie homofobicznych czy mizoginicznych, głównie w kwestii praw wyborczych kobiet. W sumie wpisów było kilkadziesiąt. Ich screeny sporządził i przekazał dziennikarzom niegdyś bliski kolega i współpracownik Turka, jeden z czeskich dziennikarzy motoryzacyjnych.