Krucjata z Ameryki
Krucjata z Ameryki, czyli katoliccy nacjonaliści. Tworzą jakby Kościół równoległy
Najlepiej zrozumieć współczesny chrześcijański nacjonalizm w Stanach Zjednoczonych za pomocą Nicka Fuentesa. To jedna z najbardziej krzykliwych twarzy tego amorficznego, ale energicznego ruchu. I jednocześnie przykład kluczowej roli internetu jako skutecznego narzędzia propagowania ultrakonserwatywnych treści. Jego show „America First” – ulubione hasło Donalda Trumpa – ma pół miliona odbiorców i milion obserwujących na platformie X.
27-letni dziś Fuentes zaczynał karierę jako świeżo upieczony student Uniwersytetu Bostońskiego. W swoich audycjach od początku atakował „zorganizowane żydostwo w Ameryce”, orędował za antyimigrancką polityką Trumpa, ostrzegał przed rzekomym „ludobójstwem na białych”, wychwalał „rządy katolickich talibów”. Odwoływał się do rasistowskich teorii biologicznych, wyrażał podziw dla Adolfa Hitlera, szydził z praw kobiet. Wyśmiewał swoich krytyków: „Powiedz coś o kwestii rasowej, a już jesteś rasistą; albo o feminizmie, już jesteś seksistą”.
Przy tym wszystkim Fuentes okrasza swoje internetowe występy cytatami z Credo Apostolskiego (wyznania wiary) i Pisma Świętego oraz królewskimi wizerunkami Jezusa. Dla jego fanów występy Nicka są wołaniem o powrót do „wartości chrześcijańskich” i „chrześcijańskiego ładu moralnego”. W istocie są jednak próbą połączenia programu amerykańskiej altprawicy z tradycjonalistycznym katolicyzmem. To antypody programu przyjętego przez Kościół dokładnie 60 lat temu po Soborze Watykańskim II – odnowy Kościoła w dialogu z światem, jaki jest. Mimo to instytucje i media katolickie w USA, nawet episkopat, nie mają przekonującej odpowiedzi na to wyzwanie. Nawet Leon XIV, pierwszy w historii amerykański papież, przestaje być autorytetem dla tej części swoich katolickich rodaków.