Świat

Doskonały nieudacznik

Buscemi Steve

Steve Buscemi. Fot. Beth Herzhaft, GNU FDL Steve Buscemi. Fot. Beth Herzhaft, GNU FDL
Dzięki niezwykłej umiejętności wcielania się w różnych dziwaków i odmieńców Steve Buscemi jest dziś jednym z najlepszych aktorów charakterystycznych w Hollywood.

Gdy Steve Buscemi miał cztery lata, był z mamą na zakupach w sklepie mięsnym i nagle zachciało mu się siusiu. Mama zaprowadziła go do domu po drugiej stronie ulicy i kazała mu czekać, aż dokończy sprawunki. On jednak strasznie się bał siedzieć sam w pustym mieszkaniu. Pamięta wszystko, jakby to było wczoraj. - Stanąłem w drzwiach i wołałem ją, ale ona mnie nie słyszała. Wpadłem w panikę i pobiegłem przez ulicę. Pamiętam dziewczyny stojące na rogu. Jedna z nich krzyknęła: „Uważaj! Autobus!". W młodości Buscemi przyciągał nieszczęśliwe wypadki, ale nigdy nie narzekał na pecha. Przeciwnie, uważa, że miał dużo szczęścia, skoro mimo pęknięcia czaszki przeżył potrącenie przez autobus. Być może ten wypadek to najlepsze, co mu się przytrafiło w życiu, ponieważ otworzył mu potem drogę do kariery aktorskiej.
 
Z ziemi włoskiej

Kilka lat później grał w piłkę na szkolnym boisku. Piłka potoczyła się na ulicę, a on pobiegł za nią. Bum! Tym razem potrącenie przez samochód skończyło się na siniakach i skaleczeniach. Steve urodził się co prawda w piątek trzynastego, ale nie należy do ludzi przesądnych. Pięć lat temu próbował przerwać bójkę między swoim kolegą, aktorem Vincem Vaughnem, a jakimś nieznajomym. W podzięce za dobre chęci dostał kilka pchnięć nożem w szyję, twarz i ramię. Wtedy miał chyba największe szczęście, że uszedł z życiem.

Jego bohaterowie zwykle nie mają tyle szczęścia. Zawodowy morderca Carl w filmie „Fargo" zostaje zarąbany siekierą. W „Ghost World" bohater Steve'a o mało nie zostaje uduszony i trafia do szpitala. W filmie „Big Lebowski" jego Donny jest takim mięczakiem, że ze strachu przed bandą opryszków umiera na atak serca.

Reklama