Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Arabowie kontra Persowie?

Jak Bush próbował zmobilizować poparcie arabskich sojuszników

"Nikt w regionie nie wytrzyma kolejnej wojny... Świat potrzebuje pokoju". Obserwatorzy z Abu Dhabi są zmęczeni. Fot. Suwaif, Flickr, CC by SA
Prezydent Bush w niedzielnym przemówieniu w Abu Dhabi ostrzegł, że Iran nadal jest 'zagrożeniem dla wszystkich narodów'. Było to główne przesłanie tygodniowej trasy po krajach Bliskiego Wschodu, podczas której prezydent próbował zmobilizować poparcie arabskich sojuszników.

 

 

W minioną niedzielę w Abu Dhabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, położonych około 240 km od brzegów Iranu, prezydent Bush wypowiadał się w duchu walki o demokrację i przeciwko terroryzmowi. Jak niektórzy zauważają, nie skrytykował jednak krajów arabskich, w których panuje autokratyczny system rządów (AP). Jego przemówienie adresowane było do Irańczyków: "Jesteście narodem utalentowanym, z bogatym dziedzictwem kulturowym", powiedział. Dodał, że jako naród Irańczycy zasługują na lepszy rząd, ale nie wezwał wprost do buntu przeciwko reżimowi.

Korspondent BBC, Matthew Price, który raportuje z bliskowschodniej trasy prezydenta, ocenił, że podczas tej podróży prezydent Bush wprowadził więcej niuansów do swoich wypowiedzi, udzielając raczej sugestii niż żądając.

Jednak na ulicach Bliskiego Wschodu jak i w reakcjach regionalnej prasy niuanse te nie robią większego wrażenia. Wielu mieszkańców regionu nadal postrzega politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych jako militarystyczną, a słowa prezydenta Busha uważa za wezwanie do broni - nawet jeśli nie takie były jego intencje.

Zmianę retoryki prezydenta Busha uważa się za próbę wygrania nastrojów w Iranie. Abdulrahim al-Butaih, szef wiadomości w państwowej telewizji w Abu Dhabi ocenił, że to rodzaj "inżynierii społecznej", używającej nacisków wewnętrznych na reżim, by zrezygnował z ambicji nuklearnych (za

  • Bliski Wschód
  • George W. Bush
  • Reklama