Co czuje Fatma, gdy szef nazywa ja głupią? Spuszcza głowę, wlepia wzrok w podłogę, na kolejne pytania odpowiada zdawkowo. Nie ma do niego żalu - szef to szef. Co powie, to Fatma zrobi. Jak mówi - "czuje respekt". To on tu tak zarządza, że turyści z końca świata przyjeżdżają. Może i jest ponury, ale Fatma i tak go rzadko widuje. W tej części łaźni Cagaloglu, w której pracuje, mężczyźni przebywać nie mogą. Zresztą ona robi swoje i leci do domu, przekonuje. Żadnych pogaduszek, tylko macha siostrom na do widzenia i już jej nie ma.
A siostry ma dwie - wszystkie we trzy pracują w hamamie jako łaziebne. Fatma dołączyła do nich trzy lata temu. Wcześniej szorowała Turczynki w azjatyckiej części Konstantynopola. Szef szukał najlepszej łaziebnej i wybrał właśnie ją. Bo to, że Fatma masuje jak mało kto, i myje, ze nikt tak nie potrafi, wie cały Stambuł. Przez tyle lat ustawiały się do niej kolejki. Klientki mówiły, ze jak nie Fatma, to nikt. Teraz czasy się zmieniły. Każdy ma w domu łazienkę i szoruje się w niej sam - talenty Fatmy testują turystki. W sezonie pewnie ze sto dziennie.
"Moja babcia myła, mama myła, to i ja myję" - mówi. Według niej to naturalny cykl. Ma córkę, ale "ona już jest nowoczesna, nie siedziałaby w tej wilgoci dzień w dzień jak ja", mówi. Z siostrami dobrze jej się pracuje, bo zawsze jest z kim pogadać, wyskoczyć na papieroska. I nie ma tylu plotek. Owszem, klientki się obgaduje, ale zawsze na żarty. Najlepsze miejsce na pogawędki to wewnętrzny balkon pierwszego pomieszczenia hamamu. Gdy nie ma nikogo do mycia, stoją tam we trzy i wspominają dawne czasy. Najlepiej było jak hamam był czymś więcej niż łaźnią. Nie było wystraszonych turystów, którzy przed wejściem do łaźni szybko wertują przewodnik, objaśniający krok po kroku, jak się w hamamie zachować.