Wyniki niedzielnych wyborów do parlamentów dwóch niemieckich landów grożą patem wielkiej koalicji w Berlinie. Nastroje wyborców przesunęły się na lewo. Kanclerz Merkel traci poparcie (International Herald Tribune; Financial Times; BBC).
W poszukiwaniu koalicji
W landzie Hesji dwie największe partie niemieckie zdobyły podobną ilość głosów - i zapewniły sobie tym wynikiem po 42 fotele w regionalnym parlamencie. Ale rzeczywistym zwycięzcą jest SPD. Socjaldemokraci polepszyli wynik z ostatnich wyborów o 8 %, natomiast CDU straciła ponad 12 % w porównaniu z wyborami sprzed czterech lat.
Sytuację dwóch największych partii skomplikował nowy gracz w polityce niemieckiej - Partia Lewicy, Die Linke, która po raz pierwszy zdołała wejść do heskiego parlamentu z ilością 5,1 % głosów. Chadecja i socjaldemokraci nie są teraz w stanie zapewnić sobie większości 110 mandatów w koalicji z preferowanymi partnerami - liberałami z FDP i Zielonymi. Czy powstanie tu wielka koalicja jak na szczeblu federalnym, czy też koalicja SPD-Zieloni-Partia Lewicy, na razie nie wiadomo. Politycy Partii Lewicy zapowiedzieli już gotowość głosowania na kandydatkę SPD, Andreę Ypsilanti, na premiera Hesji.
Przełom na Zachodzie
Największym zaskoczeniem w Dolnej Saksonii z kolei był słaby wynik SPD. Zdobyła tylko 30% głosów, w porównaniu z 33,4% w 2003. Głosy te zabrała im Die Linke, gromadząc ponad 7% poparcia. "Dzisiejszy dzień jest dla nas przełomem na zachodzie kraju", powiedział Dietmar Bartsch o wynikach swojej partii (za IHT). Po raz pierwszy Partia Lewicy, prowadzona przez byłego ministra finansów Oscara Lafontaine'a, weszła do parlamentu w dużym landzie zachodnim. Powstała niedawno, z połączenia wschodnioniemieckiej, postkomunistycznej PDS, zachodnioniemieckich związków zawodowych i odłamu SPD.
Poparcie dla chadeckiego premier w Dolnej Saksonii, Christiana Wulff a, spadło z 48,3 % do 42,5 %. Inaczej niż w Hesji, wynik ten pozwala mu zachować stanowisko i utrzymać koalicję z liberałami z FDP. W kampanii wyborczej obiecywał stabilizację, miejsca pracy i umiarkowane zmiany - w przeciwieństwie do partyjnego kolegi, Rolanda Kocha, którego polaryzująca społeczeństwo retoryka zgubiła w Hesji.
"Koch musi odejść"
"Stało się jasne, że kampania wyborcza Kocha nie zdała egzaminu", ocenił Richard Stöss, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Roland Koch, który prowadził kontrowersyjną kampanię wymierzoną w imigrantów-przestępców, nie był w stanie przekonać części liberalnego, kosmopolitycznego elektoratu z dużych miast, powiedział inny politolog. (za DW, IHT)
Tymczasem Ypsilanti z SPD skoncentrowała się na tradycyjnych postulatach socjaldemokratów: płacach, edukacji i integracji mniejszości. Przyniosło to jej partii 8 % więcej głosów w porównaniu z wynikami zeszłych wyborów lokalnych. "Myślę, że jest jasne - i CDU musi to również uznać: ludzie chcą sprawiedliwości społecznej", powiedział lider socjaldemokratów, Kurt Beck. (za IHT)
Słabnąca matrona
Obserwatorzy polityczni spekulują już, co wybory w Hesji i Dolnej Saksonii znaczą dla dominacji chadeków w Niemczech. Wybory do tych dwóch landtagów są testem siły CDU przed wyborami federalnymi za rok. Porażka, jaką konserwatyści ponieśli w Hesji jest mocnym ciosem dla kanclerz Angeli Merkel, która twardo stała przy boku Kocha, broniąc jego haseł zaostrzenia polityki wobec młodych przestępców o obcym rodowodzie. Wyborcy przypomnieli pani Merkel o kruchości jej pozycji w domu - mimo jej statusu "kobiety dzierżącej największą władzę na świecie", pisze brytyjski The Telegraph.
Pani Merkel będzie musiała przeprowadzić swoją partię przez pozostałe 18 miesięcy u władzy, które z pewnością zamienią się w kampanię wyborczą. Albo będzie twardo wierzyć w siłę tradycyjnego konserwatywnego elektoratu, albo zacznie zajmować bardziej centrowe pozycje.