Albańczycy świętują, a przywódcy Unii Europejskiej obradują w Brukseli, próbując wypracować jednolite stanowisko w tej sprawie. To "ostatnia odsłona w długiej historii krwawego rozpadu Jugosławii", piszą europejskie gazety.
"Dziś zaczyna się nowe życie", pisze kosowski dziennik Koha Ditore.
"Fałszywe państwo, bezprawnie wspierane przez Stany Zjednoczone", powiedział premier Serbii Vojislav Kosztunica w przemówieniu telewizyjnym z Belgradu. "To wstyd i hańba, co robi Unia, pomagając rozmontować Serbię,", oznajmił serbski minister infrastruktury Velimir Ilić.
"Wierzymy, że w interesie Serbii jest przyłączenie się do Europy i chcę, aby Serbowie wiedzieli, że mają w Ameryce przyjaciela", zadeklarował George W. Bush.
Rosja twierdzi, że ogłoszenie niepodległości przez Kosowo jest niezgodne z międzynarodowym prawem. Sekretarz Generalny ONZ, Ban Ki-moon poprzestał na wezwaniu wszystkich stron do zachowania spokoju i przestrzegania zobowiązań (Deutsche Welle; BBC).
NATO zapowiedziało, że pozostanie w Kosowie, by pilnować bezpieczeństwa i "zdecydowanie przeciwdziałać ewentualnej przemocy" (za International Herald Tribune). Obecnie stacjonujące tam siły KFOR liczą 17 tys. żołnierzy. Jeśli niepodległe Kosowo zostanie uznane, ONZ poprosi UE o wysłanie około dwutysięcznych sił policyjnych i cywilnych - zgodnie z planem, który zakłada zastąpienie misji ONZ siłami UE.
Efekt domina
Po Słowenii, Chorwacji, Macedonii, Bośni i Czarnogórze, Kosowo jest szóstą republiką byłej Jugosławii, która proklamuje niepodległość. Serbia uważa Kosowo za integralną część swojego państwa, i - o ile zgadza się na jego autonomię - nie akceptuje niepodległości. Według słów przywódcy serbskiej Cerkwi biskupa Artemije, deklaracja niepodległości to początek okupacji.
Ale serbski prezydent Boris Tadić zapowiedział już, że jest przychylny międzynarodowej obecności wojskowej i cywilnej w Kosowie. Choć podtrzymuje sprzeciw wobec deklaracji, jest również za bliskimi więzami z Unią. Serbia mogłaby zablokować handel i dostawy elektryczności do Kosowa, ale tego nie robi, zauważa Der Spiegel.
Część państw europejskich ma duże wątpliwości. Hiszpania, Słowacja, Rumunia i Cypr boją się, że niepodległość Kosowa otworzy drogę do separatystycznych żądań na ich własnych terytoriach. Punktów zapalnych w Europie jest wiele: Irlandia Północna, kraj Basków, Flandria, Walonia, Cypr, Mołdawia. Dyplomaci brukselscy informują, że Niemcy, Francja, Wielka Brytania i Włochy planują uznanie Kosowa, niezależnie od stanowiska nieprzekonanych krajów (BBC).
Danke Deutschland
"USA i Niemcy uzgodniły, że uznają Kosowo i skoordynują wysiłki, by skłonić do tego resztę Europy", pisze "Boston Globe", cytując jednego z dyplomatów europejskich. Niemcy znów stają się - ku ich niezadowoleniu - centrum dyplomatycznej uwagi. W 1990 roku znalazły się pod ostrzałem krytyki za odegranie pierwszych skrzypiec w uznaniu niepodległości Chorwacji, pisze Tim Judah dla brytyjskiego Chatham Hosuse. Wtedy także podążyła za nimi reszta Wspólnoty Europejskiej, a popularną piosenką w Chorwacji stała się Danke Deutschland, pogardliwie wytykana Chorwatom przez Serbów.
Przekraczanie Rubikonu
Moskwa chce utrzymać sprawę Kosowa w ramach ONZ, bardziej niż oddać ją Unii Europejskiej, ocenia niemiecki Der Spiegel. Moskwa zachęca Serbię do utrzymania twardego stanowiska, by móc trzymać nogę we Wschodniej Europie. I dodaje: Rosja wciąż widzi byłą Jugosławię w sferze swoich wpływów.
Rosyjski minister spraw zagranicznych Sergiej Ławrow uprzedził, że jednostronna deklaracja niepodległości naruszy rezolucję 1244 Rady Bezpieczeństwa ONZ i Rosja będzie żądała jej anulowania (Reuters).
"Deklaracja przywódców Kosowa tworzy ryzyko eskalacji napięć i przemocy etnicznej - i nowego konfliktu na Bałkanach", ostrzega minister Ławrow w oświadczeniu.
Czyje podwórko?
Ogólne przewidywania są takie, pisze rosyjski Kommersant, że Kreml będzie starał się rozegrać kartę precedensu. Moskwa raczej nie uzna Abchazji i Południowej Osetii de jure, ale może otworzyć placówki w tych dwóch republikach, które oderwały się od Gruzji - uznając ich niepodległość de facto. "Nie tylko Serbia, ale i sąsiednie kraje są zagrożone. Albańscy nacjonaliści, którzy chcą utworzyć Wielką Albanię ze stolicą w Skopje, mają na oku również Macedonię", pisze gazeta.
Obserwatorzy oceniają, że Stany Zjednoczone planują przedstawienie Rosji ogólnej propozycji ratyfikowania traktatu o konwencjonalnych siłach zbrojnych w Europie (CFE) w zamian za praktyczne ustępstwa - przede wszystkim dotyczące niepodległości Kosowa i sankcji wobec Iranu. Waszyngton oczekuje również, że Rosja wypełni zobowiązania stambulskie - i wycofa wojska z Abchazji, Południowej Osetii i Naddniestrza. Mimo, że konwencjonalne siły zbroje nie liczą się już tak bardzo, całkowita kontrola Zachodu grozi Moskwie zapędzeniem w polityczny kozi róg, pisze dziennik.