Ostatnio w niemieckiej prasie ukazują się jeden po drugim nagłówki informujące o likwidacjach miejsc pracy w sztandarowych firmach. Sugeruje się bojkot telefonów Nokii, która ogłosiła przeniesienie produkcji do Rumunii. Niemieccy politycy próbują przemówić koncernom do sumienia, by wykazały się większą odpowiedzialnością społeczną.
Korporacyjna rzeź
Najpierw fińska Nokia ogłosiła przeniesienie produkcji do nowej fabryki w Rumunii i likwidację około 2300 miejsc pracy w Bochum, w Nadrenii Północnej-Westfalii (patrz: "Pożegnanie z Nokią"). Oburzenie Niemców wzrosło po ujawnieniu informacji, że koncern korzystał z unijnych pieniędzy: otrzymał około 88 mln euro subsydiów od rządu federalnego i od władz landu. Mówi się też, że rząd rumuński zwabił Nokię obietnicą dotacji z unijnego Funduszu Rozwoju Regionalnego (Der Spiegel).
W środę BMW ogłosiło, że likwiduje 8100 miejsc pracy. To samo zapowiedział Siemens - (3800 miejsc pracy) i Henkel - (3000 miejsc prac, największa redukcja w historii firmy). Na tym jednak nie koniec kontrowersji. Firmy te bowiem wykazały w 2007 roku niebotyczne zyski. "Mało wiarygodne jest, kiedy zapowiada się jednocześnie wysokie zyski - i zwolnienia", skomentował Michael Meister, wiceszef frakcji CDU-CSU w Bundestagu (Deutsche Welle).
Bezsilni politycy
Niemieccy socjaldemokraci wystąpili z kilkoma pomysłami jak powstrzymać "rzeź" (