Przedwczoraj zmarł ostatni francuski żołnierz z czasów I wojny światowej, 110-letni Lazare Ponticelli. To dla Francji koniec pewnej epoki, gdyż I wojna światowa naznaczyła tu umysły i serca w sposób szczególnie mocny i ważny do dziś.
Nie ma nad Sekwaną i Loarą miasteczka bez centralnie ustawionego pomnika żołnierzy poległych w czasie Wielkiej Wojny lub choćby tablicy pamiątkowej z listą lokalnych ofiar konfliktu. Często znajduje się tam po kilka lub kilkanaście nazwisk mężczyzn z jednej rodziny. Wojenne żniwo pochłonęło wówczas życie ponad 8 i pół miliona żołnierzy francuskich, a opłakiwały swych bohaterów prawie wyłącznie kobiety i dzieci.
Lazare Ponticelli jest podwójnym symbolem - wojennego bohatera i imigranta walczącego o wolność Francji. Jako 9-latek przeszedł do Francji za chlebem z biednej północno włoskiej wioski przez zieloną granicę. W wieku 17 lat, oszukując komisję wojskową, że ma lat 18, zaciągnął się do Legii cudzoziemskiej. Po wojnie, na której odniósł jedynie ranę policzka, osiadł we Francji i założył wraz z braćmi przedsiębiorstwo zatrudniające dziś prawie 4 tysiące osób. Otrzymał obywatelstwo francuskie w roku 1939 i wiele, wiele medali i odznaczeń.
Historia ostatniego „poilu" (od "poile" - włos, wielu żołnierzy na wojnie nie goliło się i miało mocny zarost) jest dziś w znajdującej się na rozdrożu i szukającej nowego celu i miejsca, tak w Europie jak i świecie, a tradycyjnie przyjmującej emigrantów (Maria Curie-Skłodowska, rodzina Poniatowskich, były premier Bérégovoy, obecny porezydent Sarkozy), Francji tematem do zadumy i refleksji. Przykład pełnej i bohaterskiej integracji ekonomicznego imigranta w kraju, który dziś boryka się z przyjęciem imigrantów z krajów Maghrebu, Czeczeni, Afganistanu i Czarnej Afryki może być tylko ożywczy.
Na kilka miesięcy przed śmiercią udało się przekonać Lazare'a Ponticelli, by wyraził zgodę na uroczysty, patriotyczny pogrzeb. 110-latek zgodził się na prośbę prezydenta Sarkozy'ego, ale pod jednym warunkiem: iż będzie to uroczystość ku czci wszystkich „poilus". Oficjalne zamknięcie epoki nastąpi 17 marca w trakcie uroczystości pogrzebowych w Kościele Świętego Ludwika przy Pałacu Inwalidów w Paryżu.
Na świecie żyje jeszcze ośmiu żołnierzy z czasów I wojny światowej. Najstarszy z nich to 111-letni Brytyjczyk Henry Allingham. Drugi Brytyjczyk, Harry Patch ma 109 lat, a trzeci - 106-latek mieszka w Australii. Żyje również jeden 106-letni Amerykanin i dwóch 109-letnich Włochów. Z drugiej strony dawnego frontu dożył do dziś jeden 107-letni weteran armii austro-węgierskiej i 109-letni Turek. Ostatni żołnierz Cesarza Wilhelma zmarł 1 stycznia tego roku w wieku 107 lat.