Francuzka, Chantal Sébire od ośmiu lat cierpi na nieuleczalnego guza twarzy. Nowotwór rozsadza powoli twarzową część jej czaszki. Lekarze nie mogą jej już pomóc. Środki znieczulające nie dają większego efektu. Kobieta chce jak najszybciej umrzeć. Spokojnie, we własnym domu. Ale francuskie prawo nie przewiduje prawa do medycznego zadania śmierci.
Pomimo strasznej choroby Chantal, 52-letnia była nauczycielka, nie straciła jasności umysłu. W bardzo klarowny sposób wyjaśnia mediom dlaczego chce umrzeć. Nie chce już więcej cierpieć, a medycyna może zaproponować jej najwyżej stan sztucznej śpiączki z oczekiwaniem na naturalna śmierć. Kiedy jej stan pogorszy się na tyle, że będzie bliska śmierci, lekarze mogą najwyżej przestać podtrzymywać ją przy życiu.
Do tego stanu musi jednak Chantal dobrnąć i „zasłużyć" cierpieniem własnym i bliskich na ewentualne skrócenie męki przez podanie granicznej dawki środków znieczulających. Powszechnie wiadomo, że w ten sposób skraca się życie pacjentów w fazie terminalnej. Lekarze muszą żyć ze świadomością hipokryzji takiego działania i w strachu, że ich decyzja może być wzięta za popełnienie morderstwa.
Chantal nie chce czekać na taki moment. Chciałaby odejść teraz, będąc w gronie swych trojga dzieci, gdy jest jeszcze świadoma tego co wokół niej się dzieje. Chce pożegnać się z nimi i odejść w spokoju, ze świadomością, że oszczędzi cierpień również swej rodzinie. A ta świetnie ją rozumie i zgadza się z takim wyborem. Wraz z nią prosi o prawo do skrócenia męki.
Nie może pomóc Chantal nawet prezydent Sarkozy, który zasłania się obowiązującym prawem. 17 marca trybunał w Dijon odrzucił jej prośbę o zgodę na zadanie śmierci przez lekarza, motywując decyzje tym, że jest to sprzeczne z kodeksem etyki lekarskiej.