W poniedziałek we Frankfurcie rozpocznie się jedna z najbardziej spektakularnych spraw sądowych, w której występują udziałowcy przeciwko firmie. To także test nowego niemieckiego prawa, które może zaowocować szeregiem podobnych pozwów przeciwko innym firmom.
Życiowa inwestycja
Zdarza się to raz na kilkadziesiąt lat: by móc przeprowadzić postępowanie, sędziowie frankfurckiego sądu rejonowego opuścili budynek sądowy, bo zabrakło miejsca na dokumenty złożone przez sfrustrowanych udziałowców. W sumie 17 tys. osób złożyło 2.770 pozwów w sprawie emisji akcji z roku 2000 i 1999. W międzyczasie około 1000 osób wycofało swoje pozwy lub umarło. Reprezentuje ich około 900 prawników.
Udziałowcy Deutsche Telekom żądają 80 milionów euro rekompensaty, twierdząc, że w 2000 roku były monopolista wmanewrował ich w kupno swoich akcji, zamieszczając w prospekcie emisyjnym informacje wprowadzające w błąd. Wielu z pozywających zainwestowało w udziały Telekomu oszczędności swojego życia. Cena emisyjna akcji wynosiła wtedy 66.50 euro - około sześć razy więcej niż ich obecna wartość.
Szef finansów firmy, Karl-Gerhard Eick, i dwóch byłych prezesów zarządu, Kai-Uwe Ricke i Ron Sommer, mają stawić się na rozprawie jako świadkowie wydarzeń, dzięki którym Telekom pozyskał kapitał z 200 milionów akcji.
Ukryte ryzyko
Firma zaprzecza, że zawyżyła wartość akcji i że zataiła plany kupna amerykańskiej firmy VoiceStream za sumę około 35 miliardów dolarów - jej nabycie nastąpiło miesiąc po zakończeniu okresu subskrypcji. Ale prawnik reprezentujący udziałowców powiedział na rozpoczęciu rozprawy, że "strategia reklamowa firmy w tamtym okresie i jej obecna linia obrony nie pasują do siebie". Podczas trzech emisji w 1990 i 2000 roku Telekom reklamował swoje akcje jako bezpieczne "udziały ludowe", milcząc na temat istotnego ryzyka finansowego, którymi były obarczone.