Świat

Śmiertelna pazerność

Kryzys żywnościowy - przyczyny

Kryzys żywnościowy nie jest winą inwestorów, tylko polityki krajów rozwijających się, które wznoszą bariery eksportowe i kontrolują ceny. Fot. Claudecf, Flickr, CC by SA Kryzys żywnościowy nie jest winą inwestorów, tylko polityki krajów rozwijających się, które wznoszą bariery eksportowe i kontrolują ceny. Fot. Claudecf, Flickr, CC by SA
Biopaliwa i susze nie wyjaśniają całej historii kryjącej się za obecnym kryzysem żywnościowym.

Ogromne ilości pieniędzy zalewają rynki towarowe, windując ceny podstawowych artykułów rolnych, pszenicy i ryżu. Fundusze hedgingowe i drobni inwestorzy ponoszą za to część odpowiedzialności, piszą Beat Balzli i Frank Hornig dla Der Spiegel.

Głodni inwestorzy

Całkiem niedawno Dwight Anderson, menadżer nowojorskiego funduszu hedgingowego, witał reporterów z otwartymi ramionami. Lubił zabawiać ich historiami ze świata wielkich pieniędzy, z entuzjazmem opowiadał o swoich podróżach na plantacje palm w Malezji i wizytach na brazylijskich farmach zbożowych. „Widać było jak na dłoni, że podaż maleje", mówił. Był przekonany, że nadchodzący globalny głód przyniesie pewne i potężne zyski.

W biurach na wieżach wyrastających nad kanionami manhattańskich ulic łatwo jednak stracić kontakt z ziemią. Ci, którzy pracują w tym środowisku mają tylko jeden cel: nie zawieść głodnych zysku inwestorów. Dzisiaj Anderson unika mediów; żeby zupełnie zniknąć z prasy i telewizji wykupił nawet wszystkie prawa do swoich zdjęć. A pytań do niego jest wiele. Mówi się, że inwestorzy nie tylko zarabiają na głodzie w Hondurasie, Bangladeszu i na Filipinach, ale dodatkowo pogłębiają kryzys żywnościowy.

Kryzys zatacza coraz szersze kręgi. Indie i Wietnam nałożyły embargo eksportowe na ryż; zaraz po nich to samo zrobiła Indonezja. Według ONZ, Północna Korea jest na krawędzi kryzysu humanitarnego. Po tym jak niepokoje wstrząsnęły Egiptem, Uzbekistanem, Bangladeszem, tysiące południowych Afrykańczyków wyległo na ulice Johannesburga w proteście przeciwko rosnącym cenom żywności. Na Haiti, w następstwie zamieszek na tle cen ryżu, zdymisjonowano premiera. Rolnicy i producenci żywności twierdzą, że rynek jest niezrównoważony, a ostre zwyżki cen podstawowych produktów rolnych dopadną wszystkich - zarówno rolników jak i ludzi, których żywią.

Za wszystko wini się biopaliwa i globalne ocieplenie, które z pewnością odegrały swoją rolę. Światowe zapasy zbóż są na wyczerpaniu z kilku różnych powodów, włączając wzrost światowej populacji i nową zamożność krajów takich jak Indie. Niedobory zbóż paszowych są konsekwencją użycia ich przez kraje industrialne do produkcji etanolu. Do tego dokładają się susze, które zniszczyły zbiory ryżu i pszenicy, np. w Australii. Wyjaśnia to dlaczego, poczynając od 2006 roku, ceny surowców żywnościowych poszybowały w górę. Ale klasyczna teoria popytu i podaży oferuje tylko częściowe wyjaśnienie. Pojawiają się głosy, że nagłemu skokowi cen od stycznia tego roku przynajmniej w części winne są fundusze hedgingowe, fundusze indeksowe, fundusze emerytalne i banki inwestycyjne.

Kapitalizm sam się zjada

Spekulacja na towarach już od dawna nie dotyczy tylko standardowych aktywów jak olej i złoto, ale wszystkiego, co jadalne i dostępne do wymiany handlowej na terminowej giełdzie towarowej w Chicago. Zawiera się tam kontrakty terminowe na wszystko - od pomarańczy po półtusze wieprzowe. Kontrakty terminowe to tradycyjne narzędzie pozwalające rolnikom na sprzedaż zbiorów z wyprzedzeniem, czasem zanim jeszcze cokolwiek zasiali, umożliwiające planowanie upraw, zabezpieczenie przed skutkami niekorzystnej pogody i fluktuacją cen. Ale krajobraz giełdowy zmienił się bardzo od czasu napływu dużych funduszy indeksowych, których menadżerowie usiłują zmaksymalizować swoje zyski. Niektórzy eksperci uważają, że inwestorzy spekulacyjni przejęli cały rynek towarowy, skupując kontrakty terminowe w bezprecedensowych ilościach, i tym samym śrubując krótkoterminowe ceny. Dzięki nim ceny ryżu od sierpnia wzrosły dwukrotnie.

Specjalna komisja regulacyjna, Commodity Futures Trading Commission w Waszyngtonie, zauważyła w tym trendzie potencjalne zagrożenie. Niedawno zorganizowano spotkanie, na którym poproszono o wyjaśnienia nie tylko farmerów, ale także reprezentantów banku inwestycyjnego Goldman Sachs i czołowych inwestorów, takich jak Pimco i AIG. "Ogromny napływ kapitału spowodował, że rynek terminowy nie odzwierciedla już rzeczywistej podaży i popytu", twierdzi Todd Kemp z US National Grain and Feed Association. Makler giełd towarowych Christoph Eibl zauważa rzeczowo, że menadżerowie finansowi po prostu chcą się wzbogacić na niedoborach produktów rolnych. Cała sprawa wymaga jakieś „etycznej dyskusji", przyznaje. „Kupowanie kontraktów terminowych np. na ryż w ostatecznym rozrachunku powoduje wzrost cen konsumenckich w krajach rozwijających się, takich jak Haiti".

Globalne kasyno

Oprócz rekinów finansjery, także coraz więcej drobnych inwestorów zabiera się z falą. Z ich punktu widzenia kiepskie zbiory, które windują ceny, są bardzo korzystne dla portfela. Wielu z nich albo nic to nie obchodzi, albo w ogóle nie myślą o tym, że inwestując w globalnym kasynie przegrywają chleb codzienny większości ludzi na świecie.

W 1989 roku Andreas Grünewald, absolwent szkoły biznesu z Niemiec, wraz z kilkoma kolegami ze studiów i dziadkiem założył Munich Investment Club (MIC), z kapitałem początkowym w wysokości 15 tys. euro. Dziś zarządza 50 mln euro w imieniu 2,5 tys. członków klubu. Produkty rolne mają w jego portfelu inwestycyjnym ogromne znaczenie. „W ostatnim dziesięcioleciu stały się mega trendem", potwierdza. „Większość członków klubu jest raczej pasywna i zorientowana na zysk", ocenia. Na spotkaniach MIC niewiele osób podnosi kwestię społecznych konsekwencji takich inwestycji. Zamieszki z powodu cen ryżu? Organizacje humanitarne w stanie alarmowym? To nie ma żadnego znaczenia dla dostawców preferowanych i orędowników zysku w tym małym inwestorskim kręgu z Monachium. A branża finansowa regularnie wprowadza na rynek nowe seksowne „produkty" skierowane do drobnych inwestorów.

Reakcją banku ABN Amro na nagłówki prasowe o głodzie i zakazie eksportu ryżu w Indiach była szybka kampania reklamowa. „Światowe zapasy ryżu osiągnęły minimum. Teraz ABN Amro po raz pierwszy umożliwia inwestycje w najbardziej witalny produkt rolny Azji".

Czy bankierzy z ABN Amro naprawdę są pozbawionymi skrupułów liczykrupami? „Jesteśmy świadomi obecnych trendów na rynku produktów rolnych", mówi Önder Ciftci, szef niemieckiego oddziału ABN Amro. Ale nie jest zainteresowany dyskusjami o etyce. „My robimy wiertła, ale kto inny wierci". ABN Amro rzeczywiście dowierciło się sporych profitów: w ciągu trzech tygodni inwestorzy zgarnęli ponad 20 proc. zysku.

Rolnicy, inwestorzy, politycy

Jim Rogers, były partner biznesowy legendarnego George'a Soros'a, jest być może najbardziej znaną postacią inwestującą w fundusze oparte na rynku surowcowym. Teraz to właśnie on ostrzega: „Jeśli coś się wkrótce nie wydarzy ludzie nie będą mieli co jeść, za żadną cenę. Uczyliśmy się o tym w podręcznikach historii, ale obawiam się, że historia się powtórzy".

Z jego punktu widzenia kryzys żywnościowy nie jest winą inwestorów, tylko polityki krajów rozwijających się, które wznoszą bariery eksportowe i kontrolują ceny, co pozbawia farmerów bodźców do produkcji większej ilości ryżu. Rolnicy przecież nie oddadzą biednym swojego ryżu za darmo, mówi. Ale nie wyjaśnia skąd ludzie mają wziąć pieniądze, żeby zapłacić wyższe ceny. Może ta kwestia należy do polityków?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną