Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Co po polskim weto?

Prezydent Kaczyński odmawia podpisania traktatu

Plakat z kampanii antyunijnej w Irlandii. Fot. infomatique, Flickr, CC by SA Plakat z kampanii antyunijnej w Irlandii. Fot. infomatique, Flickr, CC by SA
Irlandzka bakteria atakuje kolejne państwa Europy.

Na dobry początek francuskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej prezydent Kaczyński rzucił prezydentowi Sarkozemu sporą kłodę pod nogi. Po irlandzkim "nie" i odłożeniu traktatu na sądową półkę w Czechach i w Niemczech, odmowa jego podpisania przez prezydenta Polski to kolejne poważne wyzwanie dla planów szybkiej ratyfikacji.

Dwóch nieznośnych Wschodnich Europejczyków

Zwolennicy Traktatu Lizbońskiego martwią się, że odmowa prezydenta Kaczyńskiego zachęci rząd czeski do takiej samej postawy. Decyzję polskiego prezydenta poparł od razu eurosceoptyczny Czech Vaclav Klaus: uważa opinię Kaczńskiego za "rozsądną i bardzo bliską własnej". Z kolei Vondra, wicepremier odpowiedzialny za politykę europejską w czeskim rządzie, w wypowiedzi Kaczyńskiego widzi jedynie ruch taktyczny, który trzeba umieścić w kontekście węwnętrznych polskich dyskusji. I tyle.

W reakcji na rewelacje z Warszawy komunikat Paryża dla całej Wschodniej Europy (która jest zwolennikiem dalszego rozszerzenia Unii o kraje bałkańskie i byłe republiki sowieckie) jest taki: żadne nowe kraje nie zostaną do bloku przyjęte, jeśli Traktat Lizboński nie przejdzie. Komentarze z Pałacu Elizejskiego zawierały także stwierdzenia, że kraje europejskie mogą zmierzać w kierunku pełnej integracji w różnym tempie - coś, co większość ekspertów uważa za niewykonalne. Francuski minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner powiedział także, że koniec końców Czesi zostaną przekonani: jeśli sami będą pod sobą dołki kopać, to rozpoczną prezydenturę w Unii (w styczniu przyszłego roku) jako kraj izolowany od reszty.

Wyższy urzędnik francuski poinformował, że w tej sytuacji celem październikowego szczytu EU będzie przygotowanie drogi ewakuacji i takie pokierowanie Irlandią - w zamian za pewne polityczne bonusy, prawdopodobnie stały fotel w Komisji Europejskiej - by przeprowadziła drugie referendum.

Reklama