Polityka historyczna nie jest zjawiskiem typowo polskim. Instrumentalizacja historii i manipulowanie pamięcią są w stałym repertuarze polityków. Jedność historii i pamięci jest jednak tylko pozorna i większość politycznych manipulacji właśnie na takim przeświadczeniu żeruje. Francja od dawna prowadzi politykę historyczną. Niektóre decyzje prezydenta Sarkozy'ego potwierdzają, że szybko z niej nie zrezygnuje.
Francuskim mistrzem manipulowania historią był niewątpliwie generał de Gaulle. Historyczną klęskę Francji w II wojnie światowej potrafił przekuć w zwycięstwo, które wyniosło jego kraj do rangi mocarstwa światowego. Choć generał do dziś ma zaciętych wrogów oskarżających go o ucieczkę do Anglii, to jego polityka święci tryumfy. Francja ciągle czuje się mocarstwem politycznym, gospodarczym i militarnym, a gauliści i dziś są u władzy (choć po prawdzie, nie bardzo wiadomo, co to określenie ma dziś oznaczać).
Właśnie bezpośredni spadkobierca gaullizmu, obecny prezydent Nicolas Sarkozy, zaczął sprawowanie swego urzędu od gestu historyczno-politycznego. W dniu zaprzysiężenia odbyła się uroczystość oddania hołdu młodemu komunistycznemu działaczowi, Guyowi Moquet, który został rozstrzelany przez hitlerowców w roku 1941. Sarkozy postanowił zrobić z Guy Moqueta symbol nie tylko francuskiego patriotyzmu, Francji walczącej, ale i swojego własnego otwarcia na lewicę.
Ponieważ gest ten został przyjęty przez Francuzów raczej z aprobatą, to prezydent postanowił pójść za ciosem. Ogłosił, że w dniu 22 października we wszystkich szkołach Francji odczytywany będzie list pożegnalny Guy Moqueta do jego matki (odczytano go również w dniu zaprzysiężenia Sarkozy'ego).