Stwierdzenie, że reżimy autorytarne są jego specjalnością, nie byłoby całkiem w porządku. Z powodzeniem można jednak powiedzieć, że lord Timothy Bell ma jakąś inklinację do osobowości władczych, może nawet opętanych władzą. Nie stroni przy tym od przypadków ciężkich i od trudnych zadań, których inni by się nie podjęli.
Imponująca jest lista klientów brytyjskiego guru od public relations - jako inspirator, spin doktor i doradca ds. wizerunku pracował dla wielu osobistości z pierwszych stron gazet. Byli wśród nich sułtan Brunei, prezydent Rosji Borys Jelcyn, saudyjska rodzina panująca, rząd Iraku, prezydent USA Ronald Reagan, chilijski generał Augusto Pinochet, emigracyjny rosyjski oligarcha Borys Bieriezowski i ostatni biały prezydent RPA Frederik Willem de Klerk. Brytyjski reporter Mark Hollingsworth, który napisał krytyczną biografię tego sławnego na całym świecie specjalisty od reklamy politycznej („The Ultimate Spin Doctor: The Life and Fast Times of Tim Bell"), żartuje, że miał on pośród swej klienteli wszystkich z wyjątkiem Osamy ben Ladena.
Wszystko na sprzedaż
Od niedawna na liście 66-letniego Brytyjczyka, którego czarodziejskim kunsztem zachwyca się cały świat, znajduje się wyjątkowo trudny przypadek - człowiek, którego amerykańska sekretarz stanu Condoleezza Rice określiła mianem „ostatniego dyktatora Europy". To Aleksandr Łukaszenka. Zadanie Bella polega na tym, by na Zachodzie poprawić opinię o białoruskim reżimie, skłonić przedsiębiorców zachodnich do inwestowania na Białorusi i nadać Łukaszence - u którego niski wzrost idzie w parze z manią wielkości - oblicze demokraty. Nie jest to łatwe zlecenie nawet dla bardzo skądinąd skutecznego lorda Bella.
Jak prowadzi się trening interpersonalny z dyktatorem?