Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Nowa strategia Rosji

Siergiej Ławrow i Dmitrij Rogozin: superduet na niepewne czasy

Będzie tak, jak chce Putin Będzie tak, jak chce Putin
Jak trzeba - podsycą konflikt, jak trzeba - zagaszą. Wszystko będzie tak, jak każe Putin.

Gdy w Moskwie przed kamerami rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow odnosił się do sierpniowej deklaracji NATO po wybuchu wojny w Gruzji, w sposób kontrolowany sięgał po gniewne słowa. Tymczasem w rosyjskiej misji w Brukseli panował rozbawiony nastrój: co bezczelnego powie tym razem jej szef, ambasador Dmitrij Rogozin, enfant terrible europejskiej sceny dyplomatycznej.

 

Rogozin nie rozczarował. - Sojusz jest teraz izolowany! - rzucił dziennikarzom. Po gruzińskiej agresji na Osetię Południową stało się przecież jasne: NATO powinno przyjąć najpierw Hitlera, później Saddama Husajna, a dopiero potem pana Saakaszwilego. W takich chwilach 44-letni Rogozin wydaje się szatanem rosyjskiej polityki zagranicznej. Jego specjalność to błyskawicznie się zamachnąć, uderzyć z hukiem, a potem z chłodną miną przyjąć zdumienie świata.

W styczniu Władimir Putin osadził tego zagorzałego nacjonalistę na brukselskim stanowisku przy NATO. Od tego czasu Rogozin, z wykształcenia dziennikarz, nie przepuszcza żadnej okazji, by wysłać w eter zupełnie niedyplomatyczne fale uderzeniowe. Wie, co mówić. Gruzińskiego prezydenta Micheila Saakaszwilego nazywa draniem i narkomanem z kryminalną przeszłością, uciekających Gruzinów porównuje do rozbiegających się karaluchów. Tymczasem w Rosji minister spraw zagranicznych Ławrow w swoich komentarzach próbuje zachowywać powściągliwość. Pokręcony rosyjski świat: minister spraw zagranicznych gra dyplomatę, dyplomata uważa się za polityka. Razem tworzą obraz rosyjskiej polityki zagranicznej. Różnica kryje się tylko w odcieniach.

Efektowny powrót

Czy wszystkie te napaści nie są po prostu rodzajem retorycznego punk rocka, który ma zapewnić Rosji posłuch na europejskich salonach?

Reklama