Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Nocne strzały

Prezydent Kaczyński w Gruzji

Trudno krytykować prezydenta, że przypomina światu o problemach w Gruzji. Polityka gestów musi jednak być mądra, a nawet przebiegła

Trudno krytykować prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że przypomina światu o problemach w Gruzji. Zwłaszcza gdy bierze się to ze szlachetnego przekonania, iż osamotnieni potrzebują obecności u ich boku czy choćby gestu solidarności. Polityka gestów musi jednak być mądra, a nawet przebiegła. Po pierwsze gest – jak w teatrze – liczy się tylko wtedy, gdy widzowie rozumieją, co on oznacza. Tymczasem na zdjęciach z nocnej eskapady w nieznanym terenie widzimy ludzi z karabinami otaczających prezydenta, którego prowadzą, nie wiemy dokąd i po co. Nie wiemy ani kto strzelał, ani do kogo, ani w jakim celu. „Nie mogłem dojrzeć, czy strzelano w powietrze, czy nie” – tłumaczył prezydent, który chciał udowodnić, iż posterunki rosyjskie znajdowały się nie tam, gdzie trzeba. Jak to przy konfliktach lokalnych bywa, nawet zawodowym obserwatorom – i to w dzień – trudno ustalić przebieg linii rozejmowych, a kroniki gruzińskie i osetyjskie potwierdzają, iż problemy z niebezpiecznymi przejazdami i strzelaninami włącznie występowały tam niemal nieprzerwanie od blisko 20 lat. Prezydent narażał się więc niepotrzebnie. Oskarżenia, że strzelali Rosjanie, bo słyszano okrzyki po rosyjsku, nie odpowiadają powadze głowy państwa. Rosja obróci je jedynie na swoją korzyść, jak adwokat w sądzie, któremu prokurator przedstawia chybotliwy argument.

Po drugie, gesty nie mogą zastępować konkretów. Właściwym miejscem rozwiązywania sporów rosyjsko-gruzińskich są rokowania w Genewie. Właściwym forum do wywierania nacisków są bezpośrednie rokowania Unii Europejskiej z Rosją. Właściwym sposobem opisu spraw w terenie jest żądanie raportów od grupy zawodowych obserwatorów międzynarodowych, wysłanych w rejon konfliktu.

Polityka 48.2008 (2682) z dnia 29.11.2008; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Nocne strzały"
Reklama