Jeśli inicjatywa trafi do Bundestagu, do jej przegłosowania wymagana będzie większość dwóch trzecich. Według CDU konstytucyjne gwarancje dla języka mają sens, bo niemiecki jest zagrożony przez napływ imigrantów. Brak postępów w ich asymilacji zaowocował już wcześniej wprowadzeniem obowiązku znajomości niemieckiego jako kryterium w procesie ubiegania się o obywatelstwo. Niektórzy martwią się, że inicjatywa CDU zostanie odebrana jako kolejny atak na mniejszości, w tym Duńczyków ze Szlezwiku-Holsztynu, Serbołużyczan z Saksonii i Brandenburgii i 3,3 miliona Turków. Socjaldemokraci szybko skwitowali inicjatywę jako nonsens, a Centralna Rada Muzułmanów w Niemczech (ZMD) uznała propozycję za śmieszną i małostkową. „Nikt przecież nie wątpi, że niemiecki jest oficjalnym językiem, a jego znajomość kluczowym warunkiem integracji". Każdy kto ma trochę zdrowego rozsądku w głowie wie, że to nie imigranci są zagrożeniem dla języka niemieckiego, pisze Der Spiegel. Konserwatywny Frankfurter Allgemeine Zeitung ripostuje: „Przewodniczący społeczności tureckiej sam sobie odpowiedział, dlaczego politycy CDU chcą niemiecki zapisać w konstytucji": dokładnie po to, żeby nie został zredukowany do roli „języka biurokracji", bo jest czymś więcej - jest językiem narodowym Niemców i spoiwem kraju.
Niemiecki schodzi na psy
Z pewnością pomysłodawcy językowej poprawki konstytucyjnej zauważyli to, co widać w statystykach: malejącą popularność niemieckiego za granicą. Na początku wieku 30 proc. wszystkich publikacji naukowych pisano w języku niemieckim; dzisiaj ta liczba skurczyła się do 5 proc.
Żeby nie było wątpliwości, że w Niemczech mówi się po niemiecku, niemieccy chadecy uznali, że należy to wpisać do konstytucji.
Reklama