To jeszcze nie recesja, ale wskaźniki spadają. Zwolnieni z fabryk robotnicy demonstrują, absolwenci politechnik uczą się układać ikebany. Spośród wszystkich gospodarczych potęg tylko Chinom udało się uniknąć recesji - nie wiadomo jednak na jak długo.
Recesja od morza
„Jestem pesymistą", mówi asystent geologa w chińsko-brytyjskiej firmie poszukującej miedzi pod Lhasą, stolicą Tybetu. Ponieważ ceny metali spadają, europejscy i amerykańscy inwestorzy mogą ograniczyć prace eksploracyjne w Chinach. „To, co ludzie myślą tysiące kilometrów stąd, ma wpływ na moje utrzymanie, chociaż nie mam z nimi nic wspólnego", mówi asystent. Lokalna ludność na razie jednak nie przejmuje się kryzysem. Ceny żywności i podstawowych towarów się nie zmieniły: mieszkańcy jedzą głównie uprawiane przez siebie owce i warzywa, i martwią się nie o inwestycje, a o liczbę jaków.
Ale w miastach takich jak Chengdu, 2 tys. km autostradą od Lhasy, ludzie już mówią o kryzysie: agencje nieruchomości zwalniają pracowników, ceny spadają. Jeszcze bardziej kryzys dał się we znaki w nadmorskim Shenzhen graniczącym z Hongkongiem, byłej osadzie rybackiej, która od lat 80. rozrosła się w 12-milionową aglomerację. „Ilości eksportowanych towarów dramatycznie spadły", mówi pracownik firmy żeglugowej, która rok temu ekspediowała 100 do 200 kontenerów tygodniowo - teraz mniej niż połowę. Kryzys spędza mu sen z powiek, bo firma może w każdej chwili upaść. Rok temu zarabiał 1,5-3 tys. dolarów miesięcznie - teraz poniżej 1,5 tys.
Wskaźniki spadają
Wskaźniki ekonomiczne potwierdzają obawy Chińczyków. Po 5 latach gwałtownego wzrostu powyżej 10 proc. rocznie chińska gospodarka spowolniła. Według szacunków 20 proc. firm eksportowych skazanych jest na upadek. W listopadzie eksport chiński spadł do najniższego poziomu od 7 lat, a wzrost produkcji przemysłowej, na której opiera się połowa gospodarki, wyhamował z powodu spadku zamówień z Zachodu.
Chińskie władze montują więc pakiet stymulujący: miks cięć stóp procentowych i potężnych wydatków publicznych. Tymczasem chińska Akademia Nauk Społecznych w rocznym raporcie ostrzega, że zwalniająca gospodarka nie wchłonie 1,5 mln tegorocznych absolwentów, nie mówiąc o ponad 6 mln studentów, którzy wejdą na rynek pracy w przyszłym roku.
Wielkie Mury
Przyszły rok będzie dla Chin trudny, konkludują ekonomiści. Trzeba chyba nazwać mitem pogląd, że chińska gospodarka, nabrawszy rozpędu, oderwała się od amerykańskiej, pisze Financial Times. Recesja na Zachodzie, i związany z nią spadek konsumpcji, będą się pogłębiać - a wraz z nimi spadać będzie popyt na „Made in China". Za tym pójdzie pogorszenie stosunków z USA i karne „taryfy klimatyczne" (za emisje CO2) na chińskie produkty.
Czy więc Chiny pójdą na dno razem z Zachodem? Byłoby ironią historii, gdyby chińska Partia Komunistyczna zamiast upaść wraz z komunizmem w 1989 r., dziesięć lat później padła ofiarą kapitalistycznego kryzysu.
Trochę za wcześnie na wróżenie upadku, bo od 20 lat takie wróżby regularnie się nie sprawdzają, pisze FT. Od lat zachodni analitycy szukają słabych punktów chińskiego systemu. W latach 90. wróżyli upadek chińskiego systemu bankowego, ale wygląda na to, że badali nie ten system. W czasie kryzysu azjatyckiego w 1997 r. bezrobocie w Chinach, owszem, wzrosło, ale potem znowu spadło. Mylą się też ci, którzy sądzą, że Stany Zjednoczone i Unia Europejska będą stawiać wokół siebie mury, polemizują inni. Globalizacja nie skończy się izolacjonizmem, bo wszyscy są od siebie uzależnieni.