W tych prognozach Bank zakłada bowiem, że chiński popyt wewnętrzny wzrośnie. Najświeższe dane wskazują jednak, że póki co wyhamowuje.
31-letni menadżer w firmie produkującej szyby samochodowe w nadmorskim mieście Tiencin ma stałą pensję, ładne trzypokojowe mieszkanie i Kia Cerato. Mimo to narzeka, chociaż dobrodusznie: „Gdyby nie kryzys, kupiłbym już drugi samochód i mieszkanie w lepszej okolicy". Jego 28-letnia żona, Wang Yanfeng, zarządza luksusowym salonem kosmetycznym.
Sąsiedzi mogą pozazdrościć im standardu życia. Ale ostatnio państwo Gong stracili prawie 7,300 dolarów zainwestowanych w różnych funduszach i przedsięwzięciach - blisko jedną trzecią rocznych dochodów. Zaczęli więc oszczędzać. Zamiast wyjazdów na wakacje Gongowie spędzają teraz czas wolny oglądając w domu filmy. Odłożyli też plany powiększenia rodziny: „Dziecko to jeden z punktów w naszym planie pięcioletnim", mówi pan domu. Plan ten zakłada też drugi samochód, korzystniejsze ubezpieczenie zdrowotne dla żony i nowe mieszkanie. Ale na razie został odłożony. Gong oblicza, że wydatki na jedzenie, ubrania i gaz zjadają większość ich miesięcznych dochodów (około 580 dolarów). Musi się także liczyć z tym, że straci pracę, bo firma, w której pracuje wyraźnie odczuła światową recesję.
Własnym sumptem
Małżeństwa takie jak Gong są kluczem do gospodarczej pomyślności Chin, stwierdzili eksperci chińscy i zachodni. Od nich w dużej mierze zależy, jak długo potrwa globalna recesja, są bowiem tą częścią chińskiej populacji, która dysponuje pieniędzmi.