Europa rozpaczliwie szuka sposobów na zmniejszenie swojego uzależnienia od rosyjskich dostaw. Najbardziej ambitnym, pomysłem jest gazociąg Nabucco. Nazwany na cześć opery Verdiego ma się kończyć w austriackim Baumgarten i docelowo przesyłać 31 mld msześc. kaspijskiego gazu przez Turcję i Bałkany do Austrii.
Plan, który narodził się w 2002 roku, zakłada budowę liczącego około czterech tysięcy kilometrów rurociągu i przeciągnięcie go przez wąskie geostrategiczne szczeliny między Rosją a Iranem - państwami, które posiadają największe na świecie rezerwy gazu - do Europy Środkowej. Biorąc pod uwagę spór między Rosją i Ukrainą, a także skutki sierpniowej wojny rosyjsko-gruzińskiej dla bezpieczeństwa energetycznego w regionie kaspijskim, Europejczycy starają się przyspieszyć plany związane z Nabucco.
Problemy są jednak ogromne. Europejscy eksperci gazowi narzekają, że przedstawiciele UE mylą polityczne imperatywy z fundamentalnymi czynnikami natury ekonomicznej, biznesowej i energetycznej. - To próba odwrócenia samej logiki budowy rurociągu. Zazwyczaj najpierw znajduje się złoże, a potem buduje rurociąg. W tym przypadku jest odwrotnie - mówi Pierre Noël, analityk branży energetycznej w Europejskiej Radzie Stosunków Międzynarodowych.
Bruksela już wydała miliony na studia wykonalności rurociągu, który ma pochłonąć dwa miliony ton stali i składać się z 220 tys. elementów biegnących od wschodniej granicy Turcji przez Bułgarię, Rumunię i Węgry do Baumgarten na granicy Austrii ze Słowacją. Koszt miał wynieść osiem miliardów euro, ale wciąż rośnie. Prace powinny się były zacząć najpierw w zeszłym roku, potem w tym, a teraz w następnym.
Początkowo gaz, który ma wypełnić rurociąg, miał pochodzić z Azerbejdżanu, gdzie około 2013 roku powinna ruszyć eksploatacja kaspijskiego złoża Shah Deniz II.