Grenlandia to największa na naszej planecie wyspa niebędąca samodzielnym kontynentem ani nawet państwem. Tutejsi mieszkańcy, mimo że opatuleni w ciepłe zimowe ubrania, zaprojektowane przez kreatorów mody, i usadowieni wygodnie w swoich ogrzewanych samochodach terenowych, muszą się zmagać z niezwykle trudnymi warunkami życia. A jednak tubylcy są bardzo przywiązani do swojej niegościnnej ziemi. Pod koniec listopada ubiegłego roku 57 tys. Grenlandczyków (ponad 75 proc. głosujących) dało temu wyraz, odpowiadając zdecydowaną większością głosów aap (tak) na pytanie, czy chcą całkowitej niezależności od Danii, której kolonią byli przez prawie 300 lat.
Skutki dążenia Grenlandczyków do samodzielności będą odczuwalne daleko poza tą skutą lodem wyspą. To, co będzie się działo tutaj, może mieć wpływ na losy całej planety, w miarę jak otwierać się będą nowe szlaki morskie, a spod topniejącego lodu wyłonią się nowe tereny uprawne i złoża cennych minerałów.
Domki z bajki
Kiedy już Grenlandia zrzuci z siebie ostatnie okowy kolonializmu, stanie się nie tylko najnowszym i najbardziej niezwykłym krajem na świecie, ale też najbardziej odizolowanym od całej jego reszty. Chociaż jej północno-zachodnie wybrzeże leży niewiele ponad 160 km od kanadyjskiej wyspy Ellesmere, to od Europy dzieli ją aż 3,2 tys. km. Grenlandia ma powierzchnię czterokrotnie większą niż Francja. Znajduje się tu najdłuższy fiord i największy na świecie park narodowy. 85 procent terytorium wyspy jest pokryte lodem. Dziesięć procent wszystkich zasobów słodkiej wody na świecie jest uwięzionych w pokrywie lodowej Grenlandii.
Jedyne drogi, jakie istnieją na wyspie, znajdują się w stołecznym mieście Nuuk, liczacym 14 719 mieszkańców.