Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Kłopoty Sarko

Francja w kryzysie

Manifestacja przeciwko polityce francuskiego rządu, 29 stycznia 2009. Fot.  vx_lentz, Flickr, CC by SA Manifestacja przeciwko polityce francuskiego rządu, 29 stycznia 2009. Fot. vx_lentz, Flickr, CC by SA
Prezydent Francji musi uporać się z kryzysem, lewicą i z coraz bardziej zaniepokojoną ulicą.

Kryzys finansowy i gospodarczy działa na niekorzyść każdej władzy. Francuski prezydent Nicolas Sarkozy ma problem szczególny, gdyż został wybrany przed prawie dwoma laty pod hasłami poprawy sytuacji materialnej Francuzów - mówił wtedy o "zwiększeniu siły nabywczej". Zaostrzający się kryzys nie tylko siły nabywczej nie pozwala zwiększyć, ale wyraźnie ją zmniejsza.

Same kłopoty

Utknęły też reformy Sarkozy'ego. Pod wpływem buntu licealistów, z reform systemu szkolnictwa musiał wycofać się niedawno minister Xavier Darcos. Reforma systemu szkół wyższych też napotyka ostry opór nauczycieli akademickich i studentów. Buntem grozi służba zdrowia w związku z obcinaniem nakładów na szpitale. Seria tragicznych wypadków w szpitalach francuskich pod koniec 2008 r., których ofiarą padły noworodki wykazała, że cięcia budżetowe pogarszają także organizację pracy szpitali, co bywa tragiczne dla pacjentów.

29 stycznia związki zawodowe zorganizowały z powodzeniem wielkie manifestacje w obronie sektora państwowego (szpitali, szkolnictwa, kolei państwowych, poczty) i żądały obiecanego zwiększenia siły nabywczej. Sarkozy zapowiedział spotkanie ze związkowcami na początku lutego. Ale nikt nie ma wątpliwości, że będzie chciał przekonać ich do swoich pomysłów, a nie odwrotnie.

Jednak zarówno związki zawodowe, jak i lewicowe partie polityczne domagają się od Sarkozy'ego nie tyle korekty, co całkowitej zmiany jego polityki wewnętrznej, w tym ekonomicznej. Ogromne sumy przekazane z budżetu na ratowanie upadających banków i sektora produkcji samochodów wywołały oburzenie stosunkowo słabo opłacanych pracowników sektora publicznego. Na nic tłumaczenia pani minister ekonomii, gospodarki i zatrudnienia Christine Lagarde, że pieniądze te nie są darowizną, a jedynie pożyczką.

Reklama