To sytuacja bez precedensu w historii sieci. Rozwój wydarzeń w Iranie fascynuje opinię publiczną na całym świecie, co zupełnie zrozumiałe biorąc pod uwagę znaczenie tego kraju na geopolitycznej mapie świata. Ważne jednak, by fascynacja nie prowadziła do zbyt łatwych, a mało krytycznych ocen. Tym bardziej, że dostęp do sprawdzonych informacji jest mocno ograniczony. Korespondenci mediów zagranicznych nie mogą praktycznie nadawać, zamknięci w swoich hotelach. Dziennikarze irańscy poddani są bezwzględnej cenzurze, kto się jej wyłamuje, ląduje w areszcie.
Jest jednak wiek XXI, co oznacza że nawet teokratyczny Iran doświadczyć musiał skutków komunikacyjnej rewolucji wywołanej przez Internet i telefonię komórkową. W istocie teokratyczny Iran jest internetową potęgą na Bliskim Wschodzie - z Sieci korzysta regularnie 35 proc. mieszkańców w porównaniu z bliskowschodnią średnią wynoszącą 26 proc. Irańscy internauci tworzą jedną z najaktywniejszych na świecie blogosfer. Berkman Center for Internet &Society z Uniwersytetu Harvarda zbadało strukturę tej blogosfery metodami analizy sieciowej. Okazuje się, że z potencjału nowych mediów korzystają umiejętnie i intensywnie zarówno konserwatywni zwolennicy obowiązującego ładu teokratycznego, jak i reformiści.
Oba fragmenty irańskiej blogosfery różnią się jednak między sobą nie tylko treścią komunikacji, lecz także jej strukturą. Konserwatyści tworzą zamkniętą sieć, reformiści są znacznie bardziej otwarci i próbują podejmować dialog z konserwatystami. Badaczy z Harvardu zaskoczyła odwaga cywilna blogerów-reformistów, zdecydowana większość z nich pisze pod imieniem i nazwiskiem (warto aby fakt ten przemyśleli obrońcy anonimowości w polskiej blogosferze).