Raz, dwa, trzy, węszysz ty
Kilka ćwiczeń, które poprawią nasze relacje z psem
Scena pierwsza.
Dzwoni dzwonek. Bordo jak zwykle biegnie do wejścia. Posługuje się nie tyle wzrokiem, ile węchem, więc podchodzi dosyć blisko gościa. A to zostaje odebrane jako chęć przywitania się, więc Bordo zostaje pogłaskany. On jednak tego nie lubi, więc uchyla się i idzie po zabawkę. Nie dlatego, że chce zaprosić gościa do zabawy. Raczej po to, aby w stresującej sytuacji poczuć się lepiej, bezpieczniej, dodać sobie otuchy, przekierować uwagę na swój przedmiot, który może ponosić i podrzucać.
Scena druga.
Gość już rozsiadł się wygodnie w fotelu. Bordo idzie po kolejną zabawkę i kładzie się z nią na posłaniu. Mimo że jest przywoływany, zajmuje się memłaniem swojego pluszaka. Jest przy tym bardzo rozluźniony i wygląda na zadowolonego, jakby uniknął opresji. Komunikat, który wysyła, brzmi: „Nie mogę do ciebie podejść, bo teraz jestem zajęty”. Ciekawe jest to, że ta strategia jest najbardziej skuteczna, kiedy zabawka jest nowa. Zużyta nie nadaje się na pretekst: przecież nie wypada dla starej zabawki ignorować gościa.
Ta opowieść pokazuje, że zabawki nie są dla czworonogów tylko gadżetami. Podobnie jak u ludzi żartowanie służą rozładowaniu napięcia. W dodatku można je nie tylko nosić, ale też rzucań nimi i je rozszarpywać. Czyli wyładować na nich trudne emocje. Ale też zaspokoić inne swoje potrzeby, także – co dla opiekuna jest nie najlepszym pomysłem – niszczenia.
Zabawki dla psa można oczywiście kupić w sklepie zoologicznym. One jednak najczęściej są gumowe lub plastikowe. Po co więc powiększać ślad węglowy? Można zdecydować się na naturalne, a i samodzielnie da się zrobić naprawdę wiele.
Zdobywanie
Tektura to jest to. Potrzebne będą rolki po papierze toaletowym i pudełko po butach.