Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Eko i pusto

Fot. Capitan Giona Fot. Capitan Giona
W czasie Konferencji Klimatycznej Poznań zredukował znacząco emisję spalin oraz bezmyślną konsumpcję w barach i restauracjach. Cel osiągnięto usuwając z miasta 60 tys. studentów i perswadując mieszkańcom, że na czas Konferencji lepiej zostać w domu.

Czapki uszanki dotarły przed czasem. Maciej Milewicz z biura prasowego Urzędu Miasta poinformował na konferencji prasowej, że zakup 8,5 tys. uszanek dla delegatów z ONZ i wolontariuszy został sfinalizowany jeszcze przed rozpoczęciem Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu COP 14. Kosztowały 195 tys. zł, są idealne na polskie chłody. Magistrat oddala zarzut mediów, że w uszance nie wygląda się poważnie. - Ale sympatycznie, co służy wizerunkowi. Pan Jacek, pracownik firmy PR, która obsługuje Urząd Miasta w czasie szczytu klimatycznego (pragnie pozostać anonimowy, by rola jego firmy w przedsięwzięciu nie przyćmiła roli miasta), nie chce wdawać się w detale, takie jak uzupełnianie brakujących pojemników na śmieci w centrum czy dosadzenie trawy pod halami Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie obradują delegaci. Opowie o konkretach, których efektem będzie nowy wizerunek miasta. Konferencja klimatyczna to dla Poznania test sprawności organizacyjnej przed Euro 2012.

, Flickr, CC by SA  

Konkret nr 1:  Ławica jako akwarium

Najpierw więc lotnisko Ławica. Zgodnie z wizją autorstwa bardzo dobrej agencji reklamowej przypomina ono obecnie ekologiczne akwarium. Lądujący delegaci ze 190 państw zrzeszonych w ONZ mogą zobaczyć, jak roślinność pnie się po przeszklonych drzwiach wejściowych. Ponadto widać też postaci różnych zwierząt na ścianach hali przylotów.
- Za same naklejki trzeba było zapłacić 150 tys. zł, ale od razu widać, że wylądowało się w mieście świadomym swojej roli - dodaje Katarzyna Parysek, pełnomocniczka miasta do spraw Konferencji.

Podobnemu nowoczesnemu zabiegowi nie poddał się dworzec główny, wystrojem nawiązujący do tradycji urbanistycznej krajów Trzeciego Świata. Tutaj materia wygrała z ideą: udało się tylko przywiesić bardzo duży baner z logo Konferencji nad wejściem. Zarówno na dworcu lotniczym, jak i PKP delegatów obsługują wolontariusze. Jedna z wolontariuszek przy wejściu na dworzec zachodni przekonuje właśnie delegata z Kenii, że toaleta na dworcu PKP działa, jest niskopłatna, a żeby do niej dotrzeć, wystarczy skręcić w prawo, przejść podziemiem na peron czwarty, skręcić w lewo i przejść 20 m, gdzie widać już w okienku pracownika toalety. Pan Jacek: - Przeważająca liczba delegatów wybiera na szczęście drogę powietrzną.

Konkret nr 2: Obniżona emisja

Na ulicach gołym okiem widać ekologiczne autobusy hybrydowe. Wydzielają aż 80 proc. spalin mniej niż standardowe. Znaczącą większość wypożyczono z Hamburga i innych zaprzyjaźnionych miast niemieckich. Jeden autobus zostanie na miejscu: miasto za sumę 350 tys. euro kupiło go na własność i po Konferencji włączy do miejskiego taboru. Miasto się zorientuje, czy ekologia na co dzień się sprawdza.

Autobusy hybrydowe, jak również wszystkie inne, są dobrze widoczne, ponieważ ulice Poznania w pierwszym tygodniu konferencji są raczej puste. Od kiedy ONZ wyznaczyło Poznań na miejsce akcji, władze miasta wypracowywały w poznaniakach zgodę na niedogodności komunikacyjne i niechęć do prowadzenia własnego auta w mieście. Żeby podwyższyć komfort delegatów, urlopowano poznańskich studentów. Akademia Ekonomiczna, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza i ASP zafundowały studentom miesięczne wakacje. Zamiejscowi mogli wyjechać do domu. Jeśli chodzi o bazę hotelową, to na początku roku podniesiono alarm, że hotele poznańskie są przepełnione. Postanowiono więc udostępnić delegatom osiem akademików o wyższym standardzie (Katarzyna Parysek tłumaczyła, że tańsze lokum przyda się uczestnikom z krajów rozwijających się). Sytuacja zmieniła się, gdy przyszedł termin płacenia za hotelowe rezerwacje. Wtedy okazało się, że poszczególne kraje rezerwowały miejsca dla bezpieczeństwa w kilku hotelach jednocześnie, więc obecnie znalezienie miejsca w centrum Poznania nie jest szczególnym problemem.

- Może przyjadą na Terminatora - ma nadzieję najmujący kwatery Wiesław Nowak, który na apel Urzędu Miasta opróżnił pół willi pod Poznaniem. Nowak odnosi się w ten sposób do spodziewanej 10 grudnia wizyty gubernatora Kalifornii Arnolda Schwarzeneggera.

Zakup autobusu hybrydowego w kontekście ogólnej polityki miasta sceptycznie ocenia Przemysław Wiśniewski z poznańskiej „Krytyki Politycznej", która współorganizowała 6 grudnia przemarsz protestacyjny pod hasłem „Klimat - Teraz!". - Na początku roku 25 proc. wzrosły ceny biletów komunikacji miejskiej. Argumentowano to potrzebą rozbudowy sieci. Tyle że chwilę potem obcięto budżet na tę komunikację.

Konkret nr 3: Wzmożona absencja

Kevin, 25-letni alterglobalista z Wielkiej Brytanii, zmierzający 5 grudnia z dworca do squatu Rozbrat (następnego dnia anarchiści wezmą udział w marszu protestacyjnym), ocenia cynicznie, że wyludnione zimowe miasto wygląda na razie jak dotknięte poważną katastrofą ekologiczną. Jeden ze smutnych poznańskich internautów, związany z wystawiennictwem na Międzynarodowych Targach Poznańskich, przeprowadził na własną rękę demaskujące obliczenia, które podważają słuszność nerwów organizatorów. „Gości konferencyjnych akredytowało się ok. 10 tys., ale z całą pewnością nigdy nie będzie ich tylu razem. Najważniejsze są 3 ostatnie dni konferencji. Liczymy więc, że maksymalnie będzie ich w Poznaniu 7-8 tys. w jednym momencie i to tylko na samym końcu konferencji, przez kilka dni.

To nie jest nic nadzwyczajnego: targi opakowań Taropak miały 800 wystawców. Jeden wystawca przywozi minimum kilka osób obsługi. Przez kilka dni września odwiedziło targi 45 tys. osób, czyli 10 razy więcej niż konferencyjnych delegatów. Jeśli doliczymy, że co najmniej połowa ze 140 tys. urlopowanych studentów wyjechała z miasta, to nagle się okaże, że Poznań ma o 100 tys. mniej gości niż w czasie średnich imprez targowych. Odpadli nawet stali klienci restauracji, pubów, taksówek. Delegaci zapamiętają Poznań jako miasto wymarłe, a my zamiast liczyć zyski, będziemy liczyć straty, tak jak wiedeńskie hotele podczas Euro 2008. Kto temu jest winien? Niestety obawiam się, że to przede wszystkim MEDIA wywołujące narastające zagrożenie paraliżem i końcem świata. A może wystarczyło policzyć?".

Konkret nr 4: Wyższa świadomość

Miesiąc temu do 250 tys. domostw poznańskich trafiła broszura informująca o nadchodzącej Konferencji, utrudnieniach organizacyjnych oraz dumie z powodu zaszczytu organizowania Konferencji. Zawierała informację o wyższości świetlówki kompaktowej 25 W nad świetlówką tradycyjną 100 W oraz wykaz urządzeń pożerających najwięcej energii w gospodarstwie domowym (lodówka). Broszurka miała mieć kształt banderoli owijającej prezent dla obywateli w postaci ekologicznej torby na zakupy. Ekologiczną torbę zapowiadały media lokalne już od połowy października, a potem odwoływały z powodu smutnego faktu, że kontener z torbami z napisem „Chrońmy klimat" zaginął w Chinach.

Pozbawieni chińskich toreb poznaniacy nie pozostali z pustymi rękami. W lipcu na festiwalu Malta odbył się prestiżowy koncert gwiazdy pop Nelly Furtado. 5 zł z każdego biletu (zebrano 143 tys. zł) zostało przeznaczonych na zakup 100 tys. żarówek energooszczędnych, których użycie sugerowano w broszurze. Teraz każdy uczeń dostanie w szkole swoją ekologiczną żarówkę. Oprócz rozdawania żarówek planowane są dalsze pogadanki o ochronie środowiska.

Żeby informacja o potrzebach klimatu docierała do największej liczby przechodniów - zarówno na dworcu, jak i w innych ruchliwych częściach miasta rozwieszono wielojęzyczne plakaty z dziesięciopunktową instrukcją, jak postępować ekologicznie w życiu. Nie widać żadnego w języku polskim.

Konkret nr 5: Skanalizowana ekspresja obywatelska

Katarzyna Parysek, pełnomocnik miasta do spraw Konferencji Klimatycznej, sięgnęła do doświadczeń organizacyjnych ONZ w zakresie aktywności NGOsów, alterglobalistów i anarchistów w czasie wydarzeń o charakterze światowym. Uzyskała uspokajającą informację, że organizacje bywają bardzo aktywne, niemniej z policją walczy się z zasady na szczytach ekonomicznych, zaś klimatyczne przebiegają spokojnie. Poradzono jednocześnie, by chętnym do pokojowego wyrażania emocji obywatelskich udostępnić punkt w centrum miasta. W ten sposób kanalizuje się obywatelską energię, a służbom porządkowym ułatwia kontrolę nad wydarzeniami. Wybrano plac Wolności, na którym 6 grudnia w ramach Globalnego Dnia na rzecz Klimatu odbyły się marsze i przejazd rowerowy (większość wypożyczona z MTP).

Do Urzędu Miasta zgłoszono przejazd Sekcji Rowerzystów Miejskich, trzy marsze i 21 pikiet. Uczestnicy wyrazili chęć protestowania przeciw imperializmowi USA i Rosji, antyekologicznej polityce miasta, wyrzuceniu studentów z akademików podczas szczytu ONZ i brakowi ścieżek rowerowych.

Można było przewidzieć, że brak 60 tys. studentów wykluczy groźbę nieokiełznanych wydarzeń masowych, do tego doszła niska temperatura, która zniechęciła do dłuższego przebywania na świeżym powietrzu mniej zaangażowanych ideowo. Demonstrowało 800 osób. Ponadto w przededniu demonstracji doszło do nieporozumień między poszczególnymi organizacjami zapowiadającymi udział w marszach i przejazdach.

Kooperująca ze stowarzyszeniem Lepszy Świat poznańska „Krytyka Polityczna" uczulała Federację Anarchistyczną i jej przyjaciół z zagranicy na pokojowy charakter marszu. Przemysław Wiśniewski z „Krytyki Politycznej": - Chodziło nam o to, by nie maskowali twarzy.

Stawianie warunków żenowało Jasia i Przemysława ze squatu na Rozbrat: - Nomenklatura z Lepszego Świata ani etatyści z „Krytyki" nie będą nam stawiać warunków.

Daleko od węgla

Użyteczność Poznania dla działań proekologicznych działacze z organizacji Greenpeace Polska zbadali już sześć miesięcy temu. Po wizji lokalnej w pamięci został im jeden spektakularny komin w pobliżu dworca Poznań Główny, przy którym jednak trudno by było rozbić regularny obóz z namiotami, kuchnią i wystawą edukacyjną. Jako centrum akcji na pierwsze dni Konferencji wybrano więc kopalnię odkrywkową w oddalonym o 70 km Koninie, a w elektrowni w pobliskim Pątnowie odpowiedni 150-metrowy komin. Hasło: quit coal (odejdźmy od węgla).

Rozpoczęto działania logistyczne. Wspólnie z szefami GPI (Greenpeace International) ustalono, działacze jakich krajów powinni być obecni w obozie, by podkreślić wagę sprawy. Przyjechały m.in. dziewczyny z Chin (Liou: - W moim kraju skuteczniej dla działacza jest po prostu stać z transparentem, niż wspinać się na komin) oraz Francji (Karin: - Żeby przekazać prezydentowi Sarkozy'emu, że patrzymy mu na ręce). Po uzgodnieniach wyporność kuchni obozowej oszacowano na 50 osób. Wybór miejsca pod Poznaniem sprawdził się medialnie ze względu na konferencyjną nudę w mieście.

Najpierw 25 listopada doszło do relacjonowanych przez media starć ekologów z górnikami, potem 2 grudnia 11 aktywistów wspięło się na komin. Cztery osoby pozostały tam dwa dni, nadając z komina relacje dla mediów. Wśród nich Gavin z Amsterdamu, szef Greenpeace International. Magda Figura, z sekcji logistycznej i akcji bezpośrednich GP: - O tym, kto wejdzie na komin, decyduje kondycja działacza, przebyte szkolenia oraz zaangażowanie ideologiczne. Maciej Muskat, szef Greenpeace Polska, tłumaczy: - Przez większość roku praca w GPI polega na siedzeniu w biurze. Gavin postanowił wejść dla przewietrzenia głowy.

Maciej Muskat, który reprezentuje dziś sekcję dyplomatyczną Greenpeace (- Należy wykorzystywać wszelkie dozwolone metody dla ekologicznego celu) chwali przygotowanie organizatorów konferencji: - Zarówno miasto, jak i Ministerstwo Środowiska bardzo sprawnie wywiązują się z zadania. Znajomi delegaci mówią: jest lepiej niż w zeszłym roku na Bali.

W istocie. Autobusy dowożą delegatów na czas, mogą oni korzystać z darmowego transportu miejskiego oraz imprez kulturalnych po 18.00. Mankamentem jest tylko niezwykła nuda charakteryzująca obrady delegatów, którzy wyraźnie czekają na przyjazd ministrów, by wziąć się do prawdziwej roboty.
Jeśli chodzi o Jasia z Federacji Anarchistycznej - uważa on, że delegaci bardzo dobrze wykonują swoją robotę. Bogata elita odgrodziła się kordonem policji od zwykłego człowieka i pilnie dobija targu we własnym gronie.

Nawet niechętnie wychodzi na ulicę.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną