Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

WyPiSani

Jak się wraca do PiS-u

Jacek Kurski, Zbigniew Ziobro, Ludwik Dorn - kiedyś PiS, dziś Solidarna Polska. Jacek Kurski, Zbigniew Ziobro, Ludwik Dorn - kiedyś PiS, dziś Solidarna Polska. Jan Kucharzyk / East News
Ziobryści na powrót do partii matki mają jeszcze trzy tygodnie, potem okno transferowe ma się zamknąć na zawsze. Bo miłosierdzie PiS dla buntowników, jak mówi Adam Hofman, jest ograniczone w czasie. A co z innymi banitami?
Zdjęcie z maja 2009 r. Niektórych z widocznych na nim polityków od dawna nie ma w partii (Aleksandra Natalli - Świat zginęła w Smoleńsku).Adam Hawałej/PAP Zdjęcie z maja 2009 r. Niektórych z widocznych na nim polityków od dawna nie ma w partii (Aleksandra Natalli - Świat zginęła w Smoleńsku).

W partii mówi się już otwarcie o wielkiej jesiennej ofensywie Jarosława Kaczyńskiego, kolejnym nowym otwarciu, gdzie PiS ma się jawić jako opozycja twarda, ale merytoryczna, kompetentna, sięgająca po wyborców do politycznego centrum, odbierająca Platformie jej bardziej miękki elektorat. I ma wreszcie dogonić PO, od której dzieli ją już tylko kilka punktów procentowych. Ale żeby tak się stało, prezes musi wyczyścić pole po swojej prawej stronie, o co zawsze dbał wręcz obsesyjnie. Stąd ultimatum, aby banici wrócili jeszcze w tym politycznym sezonie, jak to nazwał Kaczyński. A ma kto wracać, bo lider Prawa i Sprawiedliwości dla nieposłusznych miał ciężką rękę. Ale też czasami przebaczał.

Z długiej listy tych, którzy odeszli lub zostali wyrzuceni z partii Jarosława Kaczyńskiego, wyłania się czytelny klucz: większość z nich tworzyła rząd PiS. Wyszło też pięciu wiceprezesów i tylko jeden Adam Lipiński, stojąc w cieniu prezesa, nie stracił stanowiska, choć i wokół niego się sporo działo (był posądzany, że świadomie źle doradza prezesowi). Rozstania z PiS były burzliwe, ale czasami okazywały się tylko separacją.

Jak mówią politycy PiS, „do domu” wrócili tylko Jarosław Sellin, Jerzy Polaczek i Kazimierz Michał Ujazdowski. Jesienią 2009 r., zmęczeni „autorytarnym stylem zarządzania prezesa”, uwierzyli w powodzenie swojego politycznego projektu Polska Plus. Za wiarą nie poszedł jednak żaden cud. Zbliżały się wybory i coś trzeba było zdecydować, by nie wypaść z obiegu. 10 kwietnia 2010 r. przyniósł dobry pretekst do ukorzenia się. – To w dniu katastrofy uznaliśmy, że naszym obowiązkiem jest zasilić środowisko, które straciło tylu ludzi – tłumaczy Jarosław Sellin.

Polityka 27.2012 (2865) z dnia 04.07.2012; Polityka; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "WyPiSani"
Reklama