Anglicy – niech będzie: Brytyjczycy! – jak mało kto potrafią nicować swą narodową kondycję. Pewnie dlatego, że mimo dramatycznego przejścia w XX w. od imperium do prowincjonalnej demokracji w cieniu USA są pewni, iż Old Merry England nadal istnieje. Wszystko się zmieniło: pozycja Wielkiej Brytanii w świecie, gospodarka, kultura codzienna, nawet społeczna mentalność, a mimo to Anglicy pozostali sobą.
Na sportowo traktują wielkie rewizje własnej historii. Wiedzą, że ich dzieje są pełne barbarzyńskiej brutalności, od szekspirowskich walk o władzę w czasach Tudorów, przez terror Cromwella w XVII w., aż po opisany przez Dickensa dramatyczny podział na biednych i bogatych w XIX w. Kino brytyjskie to pokazuje i wygładza, jako poniekąd normalną część narodowych dziejów.
Tak też pomyślane są wielkie kostiumowe seriale z angielskiej historii XX w., którymi – przy ogromnych nakładach środków, wielkiej dbałości o odtworzenie najdrobniejszych szczegółów życia codziennego oraz doborowej obsadzie aktorskiej – od lat rywalizują państwowa BBC i prywatna ITV. W tym roku, jubileuszu królowej Elżbiety II i olimpiady londyńskiej, ta rywalizacja ma wyczuwalną temperaturę polityczną.
BBC One emitowała kolejną edycję serialu „Na górze i na dole” (czy raczej „Między górą i dołem” – „Upstairs, downstairs”), klasyczną sagę z wielkopańskiej rezydencji. Między salonami ich lordowskich mości a kuchnią, pomieszczeniami gospodarskimi i służbówkami. ITV odpowiadała podobnym „Downton Abbey”, co z kolei BBC odparowała konkurencyjnym serialem „Wezwij położną” z życia codziennego w londyńskiej dzielnicy portowej w pierwszej połowie XX w.