Byli ułani i żołnierze w pruskich mundurach, żonglerzy, anioły i średniowieczni mnisi z pochodniami, do tego ryczące motocykle i wielki balon. Happeningi, światła, muzyka i 1500 gości – choć do uczestnictwa w imprezie przyznaje się dziś jeszcze więcej. Relacjonowały to wszystkie stołeczne gazety. Pojawił się minister ds. przedsiębiorczości Zbigniew Eysmont, wielu znanych biznesmenów, honorowe karty klubowe dostało wkrótce dwóch innych polityków: Jacek Kuroń i Jan Krzysztof Bielecki. Przyjechała telewizja, a właściwie: telewizje. W tym „Teleexpress” ze Sławomirem Zielińskim w roli reportera, ekipy z Niemiec i Francji. – To była pierwsza impreza, a my mieliśmy na miejscu cztery czy pięć kamer. Nie było wtedy więcej kanałów w Polsce – mówi Stanisław Trzciński, który zajmował się promocją nowego klubu, powstającego na warszawskiej Ochocie. Tak wyglądało otwarcie Filtrów we wrześniu 1992 r.
Przez niecałe dwa lata – z przerwą na remont – miała tu spędzać czas warszawska elita muzyczna, filmowa, graficy, późniejsi pracownicy mediów i działów reklamy, studenci UW, architektury czy ASP, dla których pytanie „Pamiętasz Filtry?” było długo hasłem rozpoznawczym. Dziś umówili się na imprezę po 20 latach i skrzykują za pośrednictwem Facebooka. Zbierają dokumentację, wspominają i wzruszają.
President
Czyli „prezes”. Tak miał na wizytówce Michał „Siekier” Strykier. Jego ojciec wywodził się ze środowiska klubu Hybrydy, na temat kulturotwórczej roli takich miejsc wiedział więc dużo. W dodatku sam spędził pięć lat w Berlinie, najpierw tym Zachodnim, a potem już zjednoczonym, kiedy to jak grzyby po deszczu w opustoszałych przestrzeniach po upadku muru zaczęły powstawać słynne na cały świat kluby: Tresor, WMF, 90 Grad.