Wybrać najlepszego
Czy konkursy na dyrektorów instytucji kultury mają sens?
Od pewnego czasu słyszymy o zmianie kierownictwa najważniejszej placówki muzycznej w kraju. Antoni Wit, dyrektor naczelny i artystyczny Filharmonii Narodowej od dekady, kieruje jeszcze obecnym sezonem, a w sierpniu minister Bogdan Zdrojewski ogłosił konkurs na jego następcę. Kandydat winien mieć wykształcenie wyższe, „preferowane muzyczne, artystyczne lub humanistyczne (atutem będzie dodatkowe wykształcenie z zakresu ekonomii, prawa lub zarządzania)”. Ma mieć co najmniej trzyletni staż pracy na stanowiskach kierowniczych w sferze kultury, niekoniecznie w instytucji związanej z muzyką.
Nie jest jasne, czy to ma być dyrektor naczelny, czy artystyczny. Ministerstwo twierdzi, że specjalnie zostawiło sprawę otwartą: może wygra ktoś, kto obejmie oba stanowiska, a może człowiek odpowiedni do funkcji dyrektora naczelnego.
Oburzał się na to ostatnio na antenie radiowej Dwójki Kazimierz Kord, dawny wieloletni dyrektor FN, zwracając się do obecnego w studiu przedstawiciela ministerstwa: – Filharmonię Narodową mamy jedną i musimy na jej czele postawić najlepszego muzyka kraju! A taki muzyk w ogóle nie przystąpi do konkursu. Przyjmą państwo menedżera, który dopiero będzie się zastanawiał, kogo wziąć na dyrektora artystycznego? To jest na głowie postawione!
A będzie jeszcze bardziej, gdy ów menedżer nie będzie się znał na muzyce.
Wedle znowelizowanej ustawy o prowadzeniu działalności artystycznej nowego dyrektora można powołać z pominięciem procedury konkursowej. W instytucji samorządowej trzeba wtedy zwrócić się o poparcie do ministra; w instytucji tzw. narodowej decyzja należy do samego szefa resortu. Ten nie zawsze miał szczęśliwą rękę, by przypomnieć nominację na p.o. dyrektora Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina Kazimierza Monkiewicza, byłego prezesa Panasonica.