Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Starcie gigantów

Recenzja książki: Rodric Braithwaite, "Moskwa 1941. Największa bitwa II wojny światowej"

Przez pryzmat ludzkich losów

Gdyby przeprowadzić uliczną ankietę, zadając pytanie o najważniejszą bitwę na froncie wschodnim w czasie II wojny światowej, to przytłaczająca ilość ankietowanych wymieniłaby Stalingrad. W pamięci społecznej stalingradzki sukces stał się symbolem, który przyćmił wszystkie wcześniejsze i późniejsze zwycięstwa. Nadawał się zresztą do tej roli wyjątkowo. Najpierw długotrwała obrona i walka dosłownie o każdy metr, a później druzgocąca klęska i kapitulacja feldmarszałka von Paulusa oraz 91 tysięcy jego żołnierzy. po raz pierwszy można było w kronikach filmowych w Związku Radzieckim i wolnym świecie zobaczyć maszerujących do niewoli wynędzniałych, odzianych w niesamowite łachmany żołnierzy niemieckich. To zapadało w pamięć.

W rzeczywistości bitwa stalingradzka była jedną z najważniejszych, choć nie najważniejszą bitwą na froncie wschodnim. Historycy są zgodni, że największa była bitwa o Moskwę (30 września 1941 - 20 kwietnia 1942 r.), w której walczyło 7 milionów żołnierzy, a straty łączne w zabitych, rannych i zaginionych wyniosły 2,5 miliona żołnierzy. Można też zasadnie przypuszczać, że upadek Moskwy przesądziłby o klęsce Związku Radzieckiego.

Bitwa o Moskwę nie nadawała się jednak na rolę symbolu, bo poprzedziło ją pasmo dramatycznych klęsk. W ciągu nieco ponad 3 miesięcy Niemcy dotarli na przedpola Moskwy roznosząc w puch doborowe dywizje Armii Czerwonej. To, że ten marsz został powstrzymany było sukcesem, lecz nie powodem do chwały. W przeciwieństwie do Stalingradu - pod Moskwą nie zmuszono Niemców do kapitulacji. Zostali odepchnięci, ale nie stracili inicjatywy strategicznej, co udowodnili w następnym roku. Można powiedzieć, że bitwa o Moskwę pokazała, że da się stawić skuteczny opór nacierającym armiom niemieckim, natomiast Stalingrad przekonał, że Niemców można pokonać.

Reklama