Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Rynek

Z tłuszczu pod rynnę

Sprzedawanie zdrowej żywności, czy wciskanie kitu?

Robert Byron / Smarterpix/PantherMedia
Uchroni serce, powstrzyma raka, pomoże spać. Reklamy żywności przebranej za lekarstwo zalewają świat. Z prawdą mają niewiele wspólnego.

Jeśli wierzyć reklamom, zaciera się linia podziału między pożywieniem a medycyną. Nie po raz pierwszy zresztą. Witaminomania, która dosięgła świat w latach 30. i 70. ubiegłego wieku w końcu przyniosła eksplozję żywności o zbawiennych ponoć cechach dla naszego zdrowia. W 1996 r. amerykański przedsiębiorca Darius Bikoff wypuścił na rynek słodzoną wodę z dodatkiem witamin pod nazwą Vitaminwater. 5 lat później sprzedał tę markę Coca-Coli za 4,1 mld dol.

Jeśli szukać przełomu w naszym podejściu do żywności, trzeba się cofnąć do 1977 r. Wtedy to właśnie, w odpowiedzi na alarmujący wzrost przypadków chorób chronicznych związanych z dietą – w tym schorzeń serca, cukrzycy i raka – komitet Senatu USA do spraw wyżywienia pod kierownictwem Georgesa McGoverna ustalił, że w czasie II wojny światowej, gdy mięso i produkty mleczne były w Ameryce racjonowane, spadła liczba przypadków chorób serca. Po wojnie znów dramatycznie podskoczyła, szczególnie w porównaniu z krajami, gdzie tradycyjne diety wykorzystywały produkty roślinne.

Wyposażony w tę wiedzę komitet przygotował dokument pod tytułem „Dietetyczne cele dla Stanów Zjednoczonych”. Raport McGoverna, jak ochrzczono ten dokument, zalecał Amerykanom ograniczenie spożycia mięsa i produktów mlecznych. I wtedy rozpętała się burza. Potężne lobby zmusiło senatorów do rejterady. Raport napisano od nowa. W miejsce prostego „jedz mniej mięsa” pojawiło się: „wybieraj mięsa, drób i ryby, które obniżą spożycie nasyconych tłuszczy”.

Epidemia zdrowia

Lingwistyczna kapitulacja nie uratowała McGoverna.

Polityka 37.2010 (2773) z dnia 11.09.2010; Rynek; s. 52
Oryginalny tytuł tekstu: "Z tłuszczu pod rynnę"
Reklama