Dzień zaczyna się od Facebooka. Potem maile – w skrzynce oferty Groupona, Groupera, Coupona, Citeam, Hitdeal. Iwona, 36 lat, pracuje dorywczo, więc ma czas, by poszukać lepszych promocji. Wchodzi na agregatory ofert zakupów grupowych. Tam ma większość serwisów i nawet porównywarkę cen. Przeważnie znajduje coś dla siebie. Głównie zabiegi kosmetyczne. Parę kliknięć i już ma kupon. Popołudniami jeździ do salonów urody. Zrobiła już mikrodermabrazję, mezoterapię bezigłową (zabiegi odmładzające na twarz), usunęła zbędne owłosienie z różnych części ciała za pomocą lasera, zrobiła manicure hybrydowy. I pantomogram, czyli panoramiczny rentgen szczęki i żuchwy, właściwie nie wie po co, ale może się przydać, a był z 80-proc. zniżką. Teraz chodzi na vacu (jazda na rowerku w próżniowej kamizelce), żeby schudnąć przed wykupionym już kilkudniowym pobytem w Ustce. I poluje na Focus RF, by ostatecznie rozprawić się ze zmarszczkami, oraz na Lipo Royal, odsysanie tłuszczu bez skalpela. Musi zadbać o siebie. Ponad pół roku leczyła się na depresję. A teraz na Godealla.pl widziała ofertę psychoterapii: tylko 40 zł za godzinę.
– Zakupy grupowe to połączenie Internetu i normalnych zakupów – mówi dr med. Bohdan T. Woronowicz z Instytutu Psychiatrii i Neurologii, zajmujący się leczeniem uzależnień. – Obie te aktywności potrafią uzależniać. Zwłaszcza ludzi, którzy poszukują sposobów na poprawienie swojego samopoczucia, bo miewają epizody obniżenia nastroju, niepokoju, albo osoby, które potrzebują większej niż inni stymulacji. A tu mamy na dodatek grupę – to znaczy, że jest więcej takich jak ja, czyli postępuję słusznie.