Nie ma jutra dla futra?
Polskie „Nie” dla hodowli zwierząt futerkowych. Możliwe?
Ostatnio dostało się Małgorzacie Kożuchowskiej, która wystąpiła w płaszczu ze skóry rzadkiego wielbłąda albinosa, obszytym kołnierzem z norek. Fundacja Viva odpowiedziała plakatem ze zdjęciem wielbłąda ubranego w kożuch z Małgorzat. Reagują nie tylko organizacje ekologiczne. Trwa futrzana wojna celebrytów.
Zaczęła Joanna Krupa, modelka, która w Stanach Zjednoczonych pokazała się naga na plakacie promującym adopcję schroniskowych zwierząt. W Polsce ostentacyjnie opuściła premierę filmu, na którą Anna Mucha przyszła ubrana w futro, a potem obsmarowała ją w mediach. Ostro krytykuje również koleżankę po fachu Anję Rubik, która bierze udział w futrzanych sesjach, wsparła ją Jolanta Kwaśniewska, która zadeklarowała rezygnację z noszenia naturalnych futer. Nowy front otworzył też choreograf i tancerz Maciej Piróg, który zaatakował stylistę Tomasza Jacykowa, namawiającego do noszenia futer.
Cokolwiek myśleć o poziomie tej dyskusji, trafia ona dokładnie tam, gdzie powinna, do tabloidów, kolorowej prasy, na plotkarskie portale – z przekazem, że być może z tymi futrami jest coś nie tak.
Cykl produkcji norki
„Fermy ze zwierzętami futerkowymi mają więcej wspólnego z obozami koncentracyjnymi niż ze zwyczajnymi fermami. To jest najgorsza forma hodowli przemysłowej” – twierdzi Stephen Harris, profesor nauk o środowisku na Uniwersytecie w Bristolu, przewodniczący Mammal Society. Problem w tym, że rzadko kto ogląda je od środka.
– Przerwa w życiorysie – tak pan Albert określa lata, gdy prowadził lisią fermę pod Warszawą. Nie miał wyjścia. Ferma należała do ojca, który nagle zachorował i ktoś musiał przejąć odpowiedzialność za utrzymanie rodziny. – To jest cholerna praca, która trwa 24 godziny na dobę.