Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Książki

Postinteligent

Kawiarnia literacka

Czytałem ostatnio dodatek do POLITYKI pod znamiennym tytułem „Niezbędnik inteligenta”. Redakcja ma szczere chęci i wierzy w istnienie takiego dobrego, starego inteligenta.

Skąd ta wiara? Tyle już razy ogłaszano jego śmierć i wciąż żywy? Otóż, chyba, wygląda na to, że żywy, ale stuletni i przez rurkę trzeba mu informacje podawać lub może przez kroplówkę. Niedobitki. Zdecydowanie nie pójdą do Empiku i nie kupią drogiego dodatku. Ilekroć staram się sobie wyobrazić prawdziwego, tradycyjnego inteligenta, nieodmiennie staje mi przed oczami taki obraz: Warszawa, dobra, stara ulica, np. Wiejska, neon Czytelnika, idzie sobie jakiś zgarbiony Tadeusz Konwicki w kapeluszu, kupuje w kiosku prawdziwą, papierową gazetę, np. „Tygodnik Powszechny”, siada w kawiarni, rozwiera nieporęczne płachty papieru, pali. W kawiarni jednak jest zastanawiająco pusto. Postinteligenci prędzej spotkają się w nocnym klubie.

Co to takiego postinteligent? Jak zawsze z przedrostkiem „post” jest problem: z jednej strony sygnalizuje on kontynuację, z drugiej – negację. Tak więc można postinteligenta tłumaczyć na dwa przeciwstawne sposoby: to, co zostało z inteligenta, nowe pokolenie inteligentów, lub: odwrotność inteligenta, dzisiejsza jego podrabiana i farbowana na różowo wersja. Osobiście bliżej mi do tego drugiego rozumienia.

Postinteligent to właściwie każdy z nas. Nic już nie zepsuje w kulturze, bo i tak panuje w niej od wielu lat. Nie wierzy w kanon literatury i kultury, którą „każdy znać powinien”, lecz w otwarty zbiór, coś jak YouTube, a do kultury zaliczy właściwie każdy tekst, każde nagranie, reklamę, nalepkę i ulotkę. W tym można najwyżej grzebać, ale tego się nie ogarnie. Tak więc – w przeciwieństwie do tradycyjnego inteligenta – nasz postintelignet nie wierzy w słowo „nie wypada”.

Polityka 19.2011 (2806) z dnia 03.05.2011; Kultura; s. 67
Oryginalny tytuł tekstu: "Postinteligent"
Reklama