Poza nazwą nic ich nie łączy, nie były siecią, daleko im było do multipleksów, w jakich dziś ogląda się kinowe hity. Według wszelkiego prawdopodobieństwa istniało 12 takich obiektów. Przynajmniej po tylu zostały jakiekolwiek ślady lub wspomnienia. To mogłoby oznaczać, że nazwa Kosmos była najczęściej wykorzystywaną nazwą kina. Trzeba by jednak policzyć Polonie, Rialta, Bałtyki, Muzy i Gwiazdy.
Były oknem na piękniejszy świat dla milionów Polaków. Świat równie niedostępny jak kosmiczne przestworza. Powiedzenie „pójść do Kosmosu” nabierało więc często niemal dosłownego znaczenia.
Cięcie. Muzyka.
Scena 1 – Poznań.
Pusta sala z bladoróżowymi kolumnami i sceną przysłoniętą ciężką, przykurzoną kotarą. Pod sufitem podwieszona dyskotekowa kula, z ozdobnych, kryształowych żyrandoli zwisają strzępki serpentyn. W rogu sali zapomniana bożonarodzeniowa choinka. Przez wysokie boczne okna wpada blade zimowe światło. Cisza.
Do sali wbiegają dwie kilkuletnie dziewczynki w białych spódniczkach. Przez chwilę dokazują na środku, bawią się w berka, potem wspinają się na scenę i siadają na niewielkich schodkach. (Można by powiedzieć, że twarzami do widowni, ale widowni już od dawna tu nie ma, parkiet jest pusty i zniszczony).
Kolejne ujęcie: doktor Cezary Beker, rzecznik prasowy Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu, w swoim gabinecie. Wyprostowany, skupiony. Rozkłada bezradnie ręce. Uśmiecha się: – Pytałem nawet w naszym uczelnianym archiwum, nikt nic nie wie na temat tego kina. Wiemy tylko, że było. Pod koniec lat 80. zostało zamknięte. Teraz swoje próby ma tam nasz zespół Pieśni i Tańca Łany i jego dziecięca wersja Łaniki.