Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

O Holender! To Arab!

W Holandii będą sprawdzać, kto jest Arabem

Międzynarodowa parada gejowska w Amsterdamie. Holandia, niegdyś wzór tolerancji, dziś wydaje coraz głośniejsze ksenofobiczne pomruki. Międzynarodowa parada gejowska w Amsterdamie. Holandia, niegdyś wzór tolerancji, dziś wydaje coraz głośniejsze ksenofobiczne pomruki. Bas Czerwinski/AP / Fotolink
Coraz więcej Holendrów chce testować lojalność każdego, kto nie miał obojga holenderskich rodziców, a pragnie mieszkać i zarabiać w Holandii.
Głos poparcia dla prawicowego posła Geerta Wildersa przed sądem w Amsterdamie, gdzie sądzono go za nawoływanie do nienawiści i dyskryminacji muzułmanów.Toussaint Kluiters/Reuters/Forum Głos poparcia dla prawicowego posła Geerta Wildersa przed sądem w Amsterdamie, gdzie sądzono go za nawoływanie do nienawiści i dyskryminacji muzułmanów.

Holandia to historia migracji. Pamiętacie pierwsze dzieło Josepha Conrada „Szaleństwo Almayera”? Jego bohater jest Holendrem. Z tamtej kolonialnej epoki biorą się dzisiejsi Holendrzy pochodzenia surinamskiego i indonezyjskiego. Także z Antyli. O ile jednak po wojnie odsetek nieeuropejskich Holendrów nie przekraczał 1 proc. ludności kraju, dziś co dziesiąty obywatel ma korzenie z dala od Europy. Do przybyszów z dawnych kolonii doszła znaczna liczba Marokańczyków i Turków. Demografowie przewidują, że już w 2020 r. w niespełna 17-milionowej Holandii mieszkać będzie blisko 15 proc. mieszkańców o nieeuropejskim pochodzeniu. Zważywszy dalej, że autochtoni się starzeją, wpływ przybyszów będzie silniejszy niż dziś.

Przez wiele lat nikt się tym w Holandii nie przejmował. Kraj był wzorem otwartości i tolerancji, lepiej traktowano homoseksualistów, prawnie dopuszczono eutanazję, inaczej podchodzono do prostytucji, w coffee shopach palono zioło, sympatia albo przynajmniej polityczna poprawność otaczała też i przybyszów szukających chleba.

Nagle jednak Holendrzy zorientowali się, że w większych miastach za główną religię trzeba będzie uznać islam (POLITYKA 11/09) i choć sami do kościoła specjalnie nie chodzą, zaczęli rozprawiać o swej tożsamości narodowej. Do niedawna jeszcze ceremonie nadawania obywatelstwa, odgrywanie hymnu narodowego, podnoszenie flagi uważano za amerykańskie fanaberie. Dziś coraz więcej rdzennych Holendrów sądzi, że warto sprawdzać „holenderskie intencje” kandydatów na obywateli. Niech przejdą kurs integracyjny, niech dowiodą lojalności wobec holenderskiej kultury – przez wykazanie, że znają jej podstawowe pierwiastki i historię kraju.

Nie jest to sprawa błaha, skoro zaledwie jeden na siedmiu członków społeczności tureckiej i marokańskiej (dwie największe grupy) deklaruje, że czuje się Holendrem.

Polityka 31.2011 (2818) z dnia 26.07.2011; Świat; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "O Holender! To Arab!"
Reklama