Rosjanie, którzy przeszli przez zbrodnie totalitaryzmu, rozumieją lepiej ból rodzin katyńskich - powiedział Władimir Putin. Było to przemówienie przemyślane i przeżyte – ocenił przysłuchujący się mu premier Tadeusz Mazowiecki.
Jak przebiegały uroczystości katyńskie
Zapewne nie wszyscy Polacy oceniają je tak wysoko, ale dla Rosjan musi być i tak wstrząsem. Pośrednie nawet przyznanie, że reżim mordował bezbronnych jeńców wojennych to dla wielu zwykłych Rosjan rzecz ciężka do przyjęcia. Zresztą oddawanie hołdu ofiarom stalinizmu – w społeczeństwie, w którym Stalin ciągle należy do największych historycznych autorytetów – jest stosunkowo nowe. Była to dopiero druga wizyta rosyjskiego przywódcy na miejscu stalinowskich kaźni, trzy lata temu złożył hołd mordowanym na poligonie NKWD w podmoskiewskim Butowie.
Zapewne Jelcyn na miejscu Putina znów uroniłby łzę nad grobami i powtórzył słynne: „Przebaczcie, jeśli możecie”. Wielu Polaków odczuje niedosyt, bo oczekują ciągle, że przywódca Rosji wyrazi – w imieniu narodu - skruchę za te zbrodnie, tak jak skruchę wyrażali wielokrotnie – w imieniu narodu niemieckiego – jego współcześni przywódcy. Ale duża część narodu niemieckiego rzeczywiście czuła się winna zbrodniom swoich przodków, natomiast naród rosyjski, głodzony, bity, prześladowany od lat - winy żadnej swojej nie czuje. Myślę, że Polacy, którzy czytali poezje Anny Achmatowej albo powieść Grossmana „Życie i los”, powinni to zrozumieć.