Przed budynkiem Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury (KSSiP) nastrój niepewności mieszał się ze złością i zrezygnowaniem. – Po prawie dziesięciu latach nauki do zawodu sędziego za godzinę zdecyduje się moje życie zawodowe, to gdzie będę mieszkał, czy w ciągu kilku tygodni będę musiał organizować przeprowadzkę całej mojej rodziny, być może z jednego końca Polski na drugi – mówi rozgoryczony 30-latek, aplikant KSSiP. I dodaje, że gdyby wiedział, że tak to wszystko będzie wyglądało, to swoje marzenia o tym, by zostać sędzią, już dawno odłożyłby na półkę.
W zeszłym tygodniu 352 aplikantów, po pięciu latach studiów prawniczych, ponadtrzyletniej aplikacji, po kilkunastomiesięcznych stażach referendarskich i wielu z nich po miesiącach oczekiwania na konkurs sędziowski, miało stawić się w Krakowie po etaty asesorskie. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro przez wiele miesięcy wstrzymywał konkursy na zwalniające się etaty sędziów, kosztem sprawności działania sądów. Dla aplikantów szkoły uzbierały się 323 etaty.
W maju minister przeforsował ustawę, według której droga do zawodu sędziego prowadzi głównie przez asesurę. Dotąd, żeby zostać sędzią, każdy musiał wystartować w konkursie. Od teraz – przewidują sędziowie – konkursów na wolne stanowiska będzie jak na lekarstwo. Każdego roku ze szkoły podporządkowanej ministrowi wyjdzie kilkudziesięciu absolwentów, którzy, jako asesorzy, będą zajmować zwalniane etaty. Asesorzy będą mieli prawie takie same uprawnienia jak sędziowie. Nie będą mogli jednak stosować tymczasowego aresztu, rozpoznawać zażaleń na postanowienia o odmowie wszczęcia śledztwa i zajmować się sprawami z zakresu prawa rodzinnego i opiekuńczego.
Oświadczanie przy kamerach
Zarządzenie Ziobry z listą etatów w sądach rejonowych pojawiło się 6 lipca.