Zderzeni z językiem polskim Chińczycy słyszą przede wszystkim „trrrrr” i niewyobrażalnie krótkie „k”. – Wasz język jest dynamiczny, precyzyjny, choć nie przesadnie ostry. Trochę jak z muzyką Xiao-Banga, czyli Chopina – śmieje się wykładowczyni emisji głosu w Konserwatorium Muzycznym w Szanghaju. Podobnie jak inni pedagodzy z tej uczelni nie chce wypowiadać się oficjalnie pod nazwiskiem. Powodem są trzej studenci, którzy zagrają w październiku w Warszawie podczas XVII konkursu Chopinowskiego. Wszyscy obawiają się, że jakąś nieostrożną wypowiedzią mogliby zaszkodzić swym podopiecznym.
Ostrożność chińskich akademików wyda się mniej przesadzona, gdy weźmiemy pod uwagę dwie liczby. 40–60 mln – to liczba dzieci, które według różnych szacunków uczą się w Państwie Środka gry na fortepianie. 18 mln – tylu z kolei fanów ma w chińskim serwisie społecznościowym Weibo zwycięzca konkursu Chopinowskiego sprzed 15 lat Yundi Li (patrz ramka). To plasuje go w pierwszej dziesiątce lokalnych sieciowych celebrytów. Na globalnym Twitterze podobną popularnością cieszą się Eminem, Mariah Carey czy Christina Aguilera – a także FC Barcelona i CNN. O 7 mln fanów mniej ma nawet Lang Lang, mimo że to on uchodzi za arcygwiazdę chińskiej pianistyki.
W milionach trzeba więc liczyć kibiców 15 chińskich pianistów, którzy zakwalifikowali się do finałów tegorocznego konkursu chopinowskiego. Taką samą liczbę finalistów ma tylko Polska. A wyraźnie mniej takie potęgi pianistyczne jak Japonia (12), Korea Południowa (9) oraz Rosja (7). Poza tym zwycięstwo któregoś z rodaków będzie dla chińskiej publiczności czymś znacznie więcej niż tylko sukcesem artystycznym.