Ludzie i style

Ukraść teatr

Emilian Kamiński walczy ze Wspólnotą Mieszkaniową o swój teatr

Czy Emilian Kamiński zdoła obronić swój dorobek? Czy Emilian Kamiński zdoła obronić swój dorobek? Krzysztof Jarosz / Forum
Jak to możliwe, że sam środek foyer jednego z najpopularniejszych teatrów w Warszawie, urządzonego za pieniądze miejskie, unijne, państwowe oraz wpłaty prywatnych osób, Wspólnota Mieszkaniowa po cichu sprzedała pewnej firmie?
Zaczynał od zera, włożył w Teatr Kamienica wiele własnej pracy.Donat Brykczyński/ŻW/Reporter Zaczynał od zera, włożył w Teatr Kamienica wiele własnej pracy.
Emilian Kamiński jest przeświadczony, że walcząc o teatr, ratuje też całą kamienicę.Hiuppo/Wikipedia Emilian Kamiński jest przeświadczony, że walcząc o teatr, ratuje też całą kamienicę.

Emilian Kamiński, etatowy aktor Teatru Narodowego u Adama Hanuszkiewicza i jego następców, były opozycjonista odznaczony Kawalerskim i Oficerskim Orderem Polonia Restituta za zasługi dla kultury, ze zdenerwowania nie przebiera w słowach. – Przepraszam, ale powiedziałem im krótko: „Wyp… z mojego teatru!” – opowiada. Bo też czas wszelkiej dyplomacji, negocjacji i rozmów skończył się dla Emiliana Kamińskiego z chwilą, gdy dowiedział się, że za jego plecami zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej oddał sam środek Teatru Kamienica – jego dzieła życia – biznesmenowi, 37-letniemu Adrianowi Accordi-Krawcowi (udziały ma w jego spółce były wysoki oficer d. wywiadu). Chodzi o 200 m kw. przestrzeni z wejściami na widownię, do toalet, do windy dla niepełnosprawnych.

„Oddał” – bo nawet nie sprzedał. W akcie notarialnym umowy przedwstępnej, jaką dwaj członkowie zarządu Wspólnoty zawarli z 25-letnią Ukrainką zamieszkałą na podlubelskiej wsi, a występującą wtedy w imieniu spółki Fire Security (Accordi-Krawiec dziś jest jej prezesem), o pieniądzach w zasadzie się nie mówi. Za 220 m kw. obecnego teatralnego foyer, prowadzącego do innych integralnych części teatru, Wspólnota nie chciała nawet pieniędzy, tylko zgodziła się przyjąć zapłatę w pracach.

Kwota 457,6 tys. zł – bo na tyle umówiono transakcję (rzeczoznawca nie widział piwnic) – ma zostać rozliczona w robociźnie. Wyszczególniono prace: wykonanie klap dymowych, czujników dymu, wyłączników ppoż., dokumentacji, w tym ekspertyzy przeciwpożarowej. Uznano, nie dołączając żadnych kosztorysów, że zakres tych prac pokrywa w całości zapłatę za zakup piwnic, adaptację i przebudowę. A gdyby jakieś z wymienionych prac nie zostały wykonane, to – zgodziła się Wspólnota – spółka mogłaby w zamian zrobić coś innego. Jakieś inne prace.

Wspólnota w tej umowie zgodziła się za to na drakońskie kary – 0,1 proc. wartości przedmiotu sprzedaży za każdy dzień zwłoki. I 250 tys. zł kary, gdyby np. zechciała zmieniać ekspertów lub kierowników projektu. Plus kary dzienne. Spółka zastrzegła sobie ponadto prawo do wystąpienia z roszczeniami za utracone korzyści. A i tak, nawet zapłata kary umownej nie zwalnia Wspólnoty z obowiązku zawarcia umowy właśnie przyrzeczonej sprzedaży tychże piwnic.

Co więcej, podobnie – i też bez żadnych praktycznie nakładów – Accordi-Krawiec stał się nieco wcześniej właścicielem ponad 1000 m kw. pomieszczeń strychowych w tejże kamienicy, i to jeszcze ze zgodą Wspólnoty na nadbudowę. Cenę ustalono na ponad 3,5 mln zł, płatne w rozliczeniu w różnych pracach w przyszłości na rzecz Wspólnoty – jak montaż wind czy doprowadzenie ciepłej wody i remont centralnego ogrzewania. Ale właścicielem utworzonych dzięki temu 8 nowych lokali z nowymi księgami hipotecznymi Adrian Accordi-Krawiec został od razu. Już zarejestrował tam spółki (ma ich wiele), a spółki wnoszą te swoje lokale do innych spółek – jako własny już wkład o realnej wartości i ciężarze finansowym. Co tu mówić, każda własność nieruchomości w takim miejscu, w centrum Warszawy, przy al. Solidarności 93, blisko placu Bankowego, to konkretny majątek.

Biznesmen wchodzi do teatru

A teraz biznesmen dostał od Wspólnoty jeszcze piwnice, a właściwie to nową, stworzoną przez Emiliana Kamińskiego, kompletnie zaaranżowaną ogromną przestrzeń pod ziemią, ze sceną, holami, eleganckimi kanapami, pluszowymi kotarami, z kinkietami specjalnie podświetlającymi fragmenty starych murów zabytkowej warszawskiej kamienicy – wszystko w szczegółach w klimacie przedwojennej Warszawy. Aż po zabytkowy stary tramwaj, który Kamiński wynalazł gdzieś i postawił na chodniku przed Teatrem Kamienica, który już wtopił się w pejzaż miasta.

Kamiński budował swój teatr kilka lat, od zera, z niczego. Zaczęło się od tego, że w 2003 r. dostał w dzierżawę od miasta znajdujące się w kamienicy przy al. Solidarności 93 pomieszczenie magazynowe, zwane też szczurownią. Dziś mieści się tam scena. Reszta piwnic, które zaczął remontować, to tzw. części wspólne kamienicy – podobnie jak klatki schodowe należą do miasta, które ma w kamienicy większość udziałów, jak i Wspólnoty Mieszkaniowej, czyli prywatnych właścicieli mieszkań.

Przez kilka lat praktycznie nic innego, prócz tego remontowania, nie robił. Wspomina: coś czasem zagrał w Teatrze Narodowym, a potem pędził na budowę. Wspólnota w tamtym czasie wydawała się życzliwa. Podjęła uchwałę wspierającą remonty i budujący się teatr.

Żeby marzenie aktora o teatrze mogło się spełnić, pomogło wiele instytucji. Na remonty 500 tys. zł dał sejmik mazowiecki, 200 tys. zł minister kultury, 1,2 mln zł dał ratusz. I jeszcze, gdy założona przez aktora w 2005 r. Fundacja Wspierania Twórczych Inicjatyw Atut wywalczyła unijną dotację, miasto poręczyło wymagany weksel na 8 mln zł.

I teraz to wszystko miałoby przejść w prywatne ręce. – Dlaczego dwóch basałyków, z cwaniakiem jednym czy drugim, może zrobić coś takiego?! – Kamiński ciągle nie może uwierzyć.

Wspólnota zmieniła stosunek do teatru niespodziewanie w ubiegłym roku. Najpierw czterokrotnie podniosła czynsz za części wspólne, uznając, że za tak piękne wnętrza należą się wyższe stawki. Potem nawet ten zabytkowy tramwaj zaczął przeszkadzać, bo – jak zaznaczył zarząd Wspólnoty w rozmowie z aktorem – zabiera miejsca parkingowe przynależne mieszkańcom. Potem była akcja doniesień. Zawiadomiono kilkadziesiąt instytucji o rzekomych nieprawidłowościach w teatrze. Zaczęły się kontrole, które jednak niczego niewłaściwego po stronie teatru nie wykazały.

Aż wreszcie wynikła ta umowa sprzedaży środka jego foyer. – Chcą mi odebrać teatr, bo jest gotowy?! Bo jest zrobiony?! – denerwuje się aktor. – Jak tutaj były zapleśniałe piwnice czy zalane wodą magazyny z rozwalonym dachem, a tak było, jak wchodziliśmy, to nikt się tym nie interesował.

Miasto, większościowy udziałowiec budynku, o transakcjach Wspólnoty nie miało pojęcia. Wszystko – wcześniejsza sprzedaż strychów i późniejsze przyobiecanie przed notariuszem sprzedaży piwnic z foyer odbyło się w tajemnicy przed przedstawicielami miasta. Małgorzata Mazur, szefowa Zarządu Gospodarowania Nieruchomościami w Śródmieściu, któremu podlega kamienica, mówi, że wręcz ukrywano przed nimi te umowy. Wspólnota, pod kierunkiem dwuosobowego zarządu Dariusza Bziukiewicza i Piotra Serwackiego, podjęła uchwałę o głosowaniu nie wielkością udziałów – bo wtedy miasto miałoby głos decydujący, lecz w trybie: jeden właściciel to jeden głos. Głosowania odbywały się w drodze zbierania podpisów. Tak uchwalili warunki sprzedaży.

W efekcie w październiku 2014 r. Emilian Kamiński dostał nakaz eksmisji z foyer. – Dla teatru jest to śmierć i oni o tym wiedzą, teatr przestaje istnieć, nie ma ludzkiej siły – mówi zdenerwowany.

Urzędnicy idą do prokuratury

Gdy jednak miejscy urzędnicy w czerwcu ubiegłego roku zobaczyli wreszcie dokumenty, poszli z tym prosto do prokuratury. Z zawiadomieniem o podejrzeniu działania przez zarząd Wspólnoty na jej szkodę. – Naszym zdaniem umowa jest niekorzystna dla Wspólnoty, także dla miasta, które ma w nieruchomości udziały. Jesteśmy za sprzedażą i strychów, i części wspólnych, tylko zazwyczaj jest tak, że są to jedyne rzeczy, które Wspólnota posiada i które może zbyć. W związku z tym należałoby wziąć za to godziwą cenę. Stąd chcielibyśmy, żeby to było wycenione rzetelnie przez rzeczoznawcę – mówi Małgorzata Mazur, dyrektor Zarządu Gospodarki Nieruchomościami Warszawa-Śródmieście. Tymczasem umowa nie określała dokładnie, jakie roboty i za jaką kwotę mają być wykonane, nie było też żadnych kosztorysów.

Uchwałę o sprzedaży piwnic miasto zaskarżyło do sądu. A Emilian Kamiński wystąpił o wstrzymanie jej wykonalności. Sąd się zgodził, Wspólnota zaskarżyła decyzję, Kamiński musiał się odwoływać. Sąd, już wyższej instancji, znowu przyznał rację teatrowi, stwierdzając w uzasadnieniu, że konsekwencje wykonania uchwały byłyby dla niego nieodwracalne. W obronie teatru stanęło też Towarzystwo Przyjaciół Warszawy.

W styczniu tego roku, gdy po ostatnich wyborach samorządowych nowa władza w dzielnicy poznała dokumentację, zdecydowano, że również władze Warszawy złożą pozew o uznanie aktów notarialnych sprzedaży strychów i oddania piwnic za nieważne. To już poważna sprawa i niezwykle rzadko stosowany ruch. Prawnicy miejscy doszukali się jednak przy sprzedaży strychów wielu nieprawidłowości, m.in. niezgodności treści uchwały podjętej przez mieszkańców z tymi podpisanymi przez zarząd w akcie notarialnym, braku równości stron w tym kontrakcie oraz że do aktu nie przystąpił żaden urzędnik przekazujący prawo użytkowania wieczystego – co czyni akt nieważnym od samego początku.

Co do oddania biznesmenowi teatralnych piwnic – zwrócono uwagę, że już samo ominięcie prawa głosu miasta w tej sprawie zasługuje na unieważnienie umowy. A stanowisko władz miasta zostało w pozwie wyrażone jasno: „W ocenie m.st. Warszawy jako współwłaściciela nieruchomości, które to miasto w realizacji celów publicznych, do realizacji których jest zobowiązane, wyraziło zgodę na prowadzenie na należących do niego częściach nieruchomości al. Solidarności 93 teatru pod nazwą »Teatr Kamienica«, więc zawarcie ww. umowy nie miało podstaw prawnych”.

Jaki zapadnie wyrok, nie wiadomo. Sam Accordi-Krawiec informuje, że wszystko robił zgodnie z prawem. Rozprawa wkrótce.

Biznesmen działa

Wszystko to jednak nie powstrzymuje działań biznesmena. W czerwcu Emilian Kamiński dostał dokument ze zgodą stołecznego konserwatora zabytków, zezwalającą firmie Fire Security na zamurowanie wejść teatralnych do foyer, w którym biznesmen powołuje się na akty notarialne. Te zaskarżone. Z czego jeden – dotyczący losów piwnic.

Właśnie wtedy Kamiński powiedział, używając dobitnego, choć niecenzuralnego słowa – dosyć. – Bo jak rozmawiać z ludźmi, którzy rano siadają z tobą rozmawiać o ugodzie, a po południu składają wniosek, który ma zlikwidować teatr?

Dlatego i on złożył zawiadomienie do prokuratury o wyłudzeniu dokumentów i poświadczeniu nieprawdy. – Pan Accordi-Krawiec zawarł umowy z kilkoma innymi warszawskimi wspólnotami w centrum miasta, dużo inwestuje, a tu uczepili się kawałka piwnicy. My się zaczynamy zastanawiać, czy tu nie ma jakiegoś złota zakopanego, jakiejś bursztynowej komnaty? – aktor stara się ironizować, ale po prawdzie nie jest mu do śmiechu. – Gdyby to normalny świat był, tobym wyzwał go na pojedynek, ale z drugiej strony, z kim tu walczyć?

Sam Adrian Accordi-Krawiec początkowo zgodził się na spotkanie, by wypowiedzieć się o problemach związanych z kamienicą, przedstawić swoje racje i stanowisko, ale tuż przed odwołał je i przez kolejny tydzień nie znalazł czasu. Poprosił o pytania na piśmie. Odpowiedział na nie dość enigmatycznie. Np. na pytanie „w jakim celu zakupił piwnice i jaki miał plan wobec tego kawałka podziemi znajdującego się w środku teatru Kamienica” odpisał, że „koncepcja działań zostanie określona przez operatora w momencie sfinalizowania transakcji”. I tym podobnie. Nawet poproszony o zaprezentowanie się, pisze na okrągło: że ukończył SGH i pracował w kilku firmach. A głośny niegdyś artykuł o jego działalności w Instytucie ks. Jankowskiego zakończył się wyrokiem o naruszenie jego praw osobistych.

Podobnie nie doszło do spotkania z Dariuszem Bziukiewiczem, członkiem zarządu Wspólnoty, też odwołuje i prosi o pytania mailem. Skarży się na działalność teatru i Kamińskiego, w tym m.in. przyzwolenie na hałasowanie na bankietach czy też palenie papierosów i picie alkoholu w częściach wspólnych budynku przez gości teatru, no i na ten tramwaj, ograniczający widoczność przy wyjeżdżaniu z podwórka. „Jest to przyczyną występowania stresujących, niebezpiecznych sytuacji, które w przyszłości mogą niestety mieć tragiczny w skutkach finał” – pisze. Utrzymuje, że pozew miasta jest bezzasadny.

Emilian Kamiński jest przeświadczony, że walcząc o teatr, ratuje też całą kamienicę. Biznesmen, zdobywając strychy i potem piwnice, przejmie w ten sposób cały budynek, w każdej chwili może np. zdjąć dachy pod pozorem remontu itp. Tym bardziej że jest właścicielem strychu. I może w ten sposób wyłączyć nieruchomość z użytkowania.

A Kamiński mimo wszystkich pozwów i zaskarżeń uchwał znowu dostał wniosek o eksmisję.

Wkrótce, na posiedzeniu niejawnym, sąd ma zdecydować, czy do hipotek wpisać ostrzeżenia o toczących się postępowaniach w sprawie kamienicy przy Solidarności 93. Tak na wszelki wypadek, bo jak wie z doświadczenia dyrektor Mazur, decyzje to jedno, a co zrobi inwestor sam z siebie, to drugie.

Polityka 39.2015 (3028) z dnia 22.09.2015; Ludzie i Style; s. 90
Oryginalny tytuł tekstu: "Ukraść teatr"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną